środa, 7 listopada 2012

OSTRZEŻENIE Z ZAŚWIATÓW - ostatnia szansa cz.3

Na wiosnę 1944 r. udałam się po raz pierwszy do szkoły. Byłam bojaźliwym bardzo spokojnym dzieckiem. Nauka szła mi łatwo szczegól­nie czytanie, pisanie i opowiadanie nie było dla mnie żadnym problemem. 

Najmilszym miejscem mego odpoczynku był potok, gdzie siadałam na trawie i rwałam kwiatki. Często przychodziły tam także moje koleżanki zabawy i moczyłyśmy nogi w wodzie i mówiłyśmy o różnych rzeczach, o których lubią mówić dzieci w tym wieku. Często rozmawiałyśmy także o sprawach religijnych: niebie, piekle, czyśćcu. 

Z drugiego na trzeci rok szkolny przypadła moja pierwsza Komunia św. Tą sprawę traktowałam z wielką powagą i przygotowałam się na to jak tylko mogłam najlepiej. Czas szkoły przeszedł mi bez znaczniejszych wypadków. Często bardzo wcześnie wychodziłam na pole i starałam się być pożyteczną. Także moi młodzi bracia wymagali ode mnie dużo czasu i pracy. 

Od mej pierwszej Komunii św. chodziłam prawie codziennie na Mszę św. i do Komunii świętej. Czułam jednak, że otrzymałam mniej łaski, kiedy byłam na Mszy św. lekkomyślna, albo mniej się modliłam. Kiedy miałam 13 lat musiałam na moje pojęcie wycierpieć więcej albo mniej z powodu ataku, dokuczania innych dzieci. Szeptały one, że jestem pobożnisia i chcę napewno iść do klasztoru. Byłam bardzo zawstydzona, moja babka jednak powiedziała mi na to: — „Ach, nie patrz na inne dzieci, one nie potrafią lepiej. Chodzi o to, jak ty wyglądasz wobec Boga". 

Na skutek tego starałam się zapomnieć docinków towarzyszy zabaw i szkolnych, oni jednak bardzo mi dokuczali. Chętnie chodziłam do koś­cioła i kiedy chór kościelny śpiewał na sumie, a ołtarze ozdobione były kwiatami i zapach kadzideł rozchodził się po kościele, miałam uczucie, że my wszyscy, którzy znajdujemy się w kościele, jesteśmy bliżej Nieba. 

Rozpoczęła się noc. Pewien czas po śmierci babki nastał dla mnie okres ciężkiej walki i niepewności. Duszę moją opanowały nagle strachy i skrupuły, których dotychczas nie znałam. Nie trwało to tylko krótki czas, lecz cierpienie wżerało się we mnie w zastraszający sposób coraz głębiej. Nie byłam już sama sobą, to znaczy moje nastawienie do Boga i moje podstawowe zasady pozostały wprawdzie te same, ale cały mój świat uczuć popadł w niepewność i opanowało mnie zamieszanie. Od­czuwałam tylko jakby przez mgłę, byłam w apatii. Nie czułam entuzjaz­mu do życia, modlitwy itd., ciężar i cierpienie odczuwałam natomiast nadzwyczaj silnie, tak, że często byłam załamana. Myśli moje często się zmieniały. Opanowały mnie wątpliwości na które nie miałam odpowie­dzi, ani światła. Co jednak było najgorsze, to to, że nie mogłam się tych myśli wyzbyć.

31


Wszystko było we mnie jakby przytępione i zgaszone. Pewnego dnia — myślę że było to w dniu Wszystkich Świętych 1952 r. (miałam więc 15 lat) powiedziałam bardzo zasmucona do matki: Mamo mam uczucie jak­ bym była pod ciężką hipnozą, jakbym była zaczarowana; jakby coś na
mnie ciążyło. 

Ona powiedziała mi kilka słów pociechy i dodała, że wnet przyjdę do równowagi. Muszę się tylko temu nie poddawać i szukać radości. Ale to było właśnie najgorsze, że jej nie mogłam znaleźć, pomimo, że szukałam jej z całych sił. Co dotyczy woli, to dałabym za to wszystko, gdybym mogła znowu znaleźć moją poprzednią wolność. Nie leżało to jednak w mej mocy. — Moja bojaźń zwiększała się i nie mogłam już wytrzymać, już sama w swojej sypialni, tak, że ojciec zmienił pokój i ja mogłam spać z matką. Jakkolwiek matka była bezpośrednio koło mnie, dusiło mnie coś ze strachu i przerażenia-, za gardło. Serce biło mi bardzo mocno i opanowało mnie głębokie jak przepaść przerażenie, że mogłam zaledwie jeszcze mówić. 

Bojaźń i udręczenia opanowały mnie całkowicie, a godzina ciągła mi się jak wieczność. Nie zważając na to, miałam jednak uczucie, że Bóg tego chce, bym przyjęła to cierpienie dla ratunku dusz. Starałam się zgodzić na to. — W tej nocy życia zdarzyło się jeszcze poza tym coś dziwnego co skłoniło mnie do przyjęcia tego cierpienia. 

Kiedy mówię: — przyjęłam, to chciałabym prawie powiedzieć, że stało się to w owej nocy, kiedy dałam moje słowo: „Tak". Później chciałam się wielokrotnie od tej męki uwolnić i błagałam często Niebo, aby mi udzieli­ło znowu snu i duchowego zdrowia. Ale nie zostało mi to udzielone, przynajmniej przez bardzo długi czas. To był jednak dopiero początek, całkowitej bezsenności i było lżej to przyjąć, jak tego Bóg Chciał. 

Później okazało się jednak, że wśród tych ciemności chwiałam się i gięłam, a nigdzie nie znajdowałam wyjścia. Udręczenie było moim chle­bem powszednim dniem i nocą, a nie było nikogo, ktoby mi mógł pomóc. Moja matka chrzestna wzięła mnie do lekarza, dokąd trzeba było iść godzinami. Ten powiedział, że mam zapalenie nerek i błony i mocno zaatakowany system nerwowy. Przepisał mi lekarstwa, ale to nic nie po­mogło i było coraz to gorzej. Po pewnym czasie odesłał mnie lekarz do szpitala. 

W ten sposób biedne dziecko, było już od 14 roku życia, było bardzo dręczone. Jako pomoc domowa, przeżyła następne lata z przerwami bez­owocnego leczenia i przebywania w szpitalu. Z wielkim bólem, na polece­nie lekarza, musiała dać wyrwać swe piękne zęby, który uważał, że one są winne jej cierpień. Nic się jednak w jej stanie nie zmieniło, oprócz tego, że kobieta ta cierpiała jeszcze dodatkowo.

32

MATKA RODZINY 

Opatrzność zesłała jej później uczciwego, ale biednego męża. Tego poślubiła w 1962 r. pomimo początkowego oporu ze strony swych naj­bliższych. 40-letnia (7977 r.) dzisiaj kobieta urodziła czworo dzieci, które bardzo kocha. Stan brzemienności, ani wydanie na świat dzieci nic nie zmieniły jej wewnętrznego stanu, jej wewnętrznych cierpień i udręczeń, nie doznała przez to, żadnej ulgi w swych niewytłumaczalnych cierpie­niach. Przeciwnie, stała się dodatkowo osłabioną, musiała się znowu udać do kliniki i sanatoriów, a w końcu przez specjalistów została wysłana do światowej sławy kliniki i tam uznana została jako psychicznie nor­malna z adnotacją, że jej stan nie da się wyjaśnić z punktu widze­nia medycyny. Ani zastrzyki, ani elektro terapia, nie pomogły, owszem zwiększyły jej cierpienia. Około r. 1972 przyszło krótkie polepszenie. Pisze ona o tym w ten sposób: Stwierdzono, przypadkiem, że cierpię na całkowity brak fosforu. — Na wzmocnienie polecono jej lekarstwo i rze­czywiście nastąpiła poprawa w ogólnym stanie jej zdrowia. Jak dalece naprawdę zawdzięczała to fosforowi i jak dalece było to dopuszczeniem Bożym, że wreszcie znalazłam ulgę, o tym nie wiem. Chociaż nie mogłam spać we właściwym tego słowa znaczeniu, to mogłam jednak podrzemać w takim półśnie. Stany strachu, bojaźni, lęku, były coraz rzadsze, tak, że mogłam się znowu śmiać i mogłam się zająć gospodarstwem domowym choć trochę. 

Mój mąż bardzo się z tego cieszył, prawdopodobnie jednak nie było nikomu lżej ze mną, jak mnie samej. Mogłam znowu mieć przy sobie dwoje dzieci, co sprawiało mi nadzwyczajną radość. Chwaliłam i wiel­biłam Boga i byłam Mu bardzo wdzięczna, za to wielkie wybawienie. Nie mniej jednak widziałam, albo też zdawało mi się że widzę, że to cierpienie było jednak łaską, chociaż było tak ciężkie i przygniatające. 

Często myślałam, że On wie dobrze, dlaczego prowadził mnie przez tą ciemność. W 1974 r. nastąpił ciężki nawrót. Siostra moja zaprowadziła mnie do pewnego znachora, który już wielu ludziom pomógł. W jego obecności zostałam nagle potrząśnięta za prawe ramię, pomimo, że sama (z własnej woli) nim nie poruszyłam. 

Nagle wykrzyknął ten mężczyzna (znachor): Przypuszczam, że jesteś opętana. Potem udałam się do pewnego księdza, który był bardzo scep­tycznie nastawiony, ale pomimo to przedsięwziął egzorcyzmy. Stwierdził on później, że istnieją wszelkie znaki opętania. W uciążliwych zaklęciach i długich modlitwach mógł wreszcie doświadczony egzorcysta osiągnąć zdecydowany zwrot. Po wielokrotnych zaklęciach odezwały się od czasu do czasu (mówiły od czasu do czasu) dusze potępione i szatani. Udało się

33

nawet czasowe ich wypędzenie, jednak po jakimś czasie powróciły z po­wrotem wszystkie demony. 

Postarano się o to, aby biskup dał oficjalne pozwolenie na egzorcyz-my i był za to odpowiedzialny. 

8 grudnia 1975 r. otrzymało pięciu egzorcystów pozwolenie na wielki egzorcyzm. Nastąpiły dalsze egzorcyzmy w małym kręgu, przy czym w większości wypadków, było trzech kapłanów. Co przy tych egzorcyz-mach musiały demony wypowiedzieć na zarządzenie Matki Bożej dla ratunku dusz i dla Kościoła znajdującego się w tak opłakanym stanie zawarte jest w pierwszej części książki pt. „Mahnung aus dem Jenseits" (Ostrzeżenie z zaświatów) (Ostrzeżenie z tamtego świata). 

Ta część jest identyczna z pierwszym wydaniem. Drugie wydanie zo­stało uzupełnione dalszymi egzorcyzmami. Te zostały przeprowadzone 25 kwietnia 1977 r. w obecności Prałata Prof. Dr Jerzego Siegmunda z Fuldy. 10, 11 i 18 czerwca (uroczystość Niepokalanego Serca Maryi), jak też 29 czerwca 1977 r. w uroczystość św. Piotra i Pawła, jak też 13 lipca 1977 r. w obecności i pod przewodnictwem Ojca Arnolda Renza oraz innych kapłanów i wydawcy tej książki. 

Stan obecny 

Opętana nie jest jeszcze wolna, ponieważ jej misja nie została jeszcze zakończona. Jej rodzice w krótkich i trzeźwych zdaniach potwierdzili ważniejsze daty z jej życia — również jak ich udręczaniach i córki. Po 1974 r. nie wiedzieli co było przyczyną jej udręczeń, cierpień ich ukocha­nej córki. Próbowali wszystkiego co mogli uczynić przy pomocy lekar­skiego i psychiatrycznego kunsztu, dla złagodzenia i uzdrowienia swej córki. Nie pozostało im już nic innego, jak ucieczka do modlitwy, co się szczególnie u rodziców rzuca w oczy, to jest ich trzeźwy rozsądek, daleki od wszelkiej żądzy cudu, sensacji i żądzy czegoś nadzwyczajnego. Przy­czyna ciężkiego cierpienia ich córki jest dla nich niewytłumaczona i pod­dają się modlitwie i cichej nadziei niepojętej woli Miłosiernego — Dob­rego Boga. 

Liczne dokumenty, taśmy magnetofonowe, poczynione podczas egzorcyzmu, jak też listy, są do dyspozycji Władz Kościelnych. 

Każdy powinien jednak zrozumieć, że w tej książce nie podajemy ani nazwisk, ani miejscowości, ani fotografii, by umęczonej kobiecie i jej ro­dzinie oszczędzić napływu odwiedzających i nowego udręczenia. 

Ta sama Opatrzność Boża sprawiła, że ani sąsiedzi, ani przyjaciółki nie mają o tym (o jej opętaniu) najmniejszego pojęcia. Jej opętanie jest tylko wewnętrzne i na zewnątrz ona tego nie okazuje. Dręczona jest tylko strasznie w nocy, ale podczas dnia wykonuje swoje obowiązki.

34

Nie może uczestniczyć od 1975 r. we Mszy świętej, ponieważ podczas Mszy św., jak też podczas udzielania błogosławieństwa i kontaktu z relik­wiami i innymi poświęconymi przedmiotami, dają o sobie znać demony. 
 Według możliwości odwiedza ją co tygodnia pewien kapłan, aby udzielić jej św. Sakramentów. 

Plan Boga 

Z takim wielkim poddaniem się przyjęte przez tą kobietę cierpienia wynagradzające, wielkie wewnętrzne cierpienia i całkowite opuszczenie, które musiała znieść, przede wszystkim po egzorcyzmach, pójdzie razem z cierpieniami Chrystusa, Jego przedśmiertelną bojaźnią (w Ogrójcu i na Krzyżu), z Jego opuszczeniem, na dobro i ratunek nieśmiertelnych dusz. Jest to największa troska, naszej ofiarnej duszy — zbawienie dusz! Nie cierpi ona przecież z powodu swych własnych grzechów, lecz jest ofiarą zadość uczynną, wynagradzającą na zarządzenie Najwyższej Królowej Nieba i Ziemi. Matka Boża chce przez nią, przez demony, dać światu i Kościołowi ostatnie ostrzeżenie, upomnienie, wszystkim ludziom do po­prawy, do pokuty, do wykorzystania jeszcze tego bardzo krótkiego czasu, jaki jeszcze zostaje... (Przed doczesnymi i wiecznymi karami dla niepokutującego świata). 

Każdy czytelnik tej książki proszony jest o serdeczną modlitwę w in­tencji tej ofiary, wynagradzającej duszy... 

OŚWIADCZENIE 

Ja, niżej podpisany, dr Michał Mouret, ordynator wydziału psychiat­rii Szpitala w Limoux (Aude), po zbadaniu Pani R. B. w Szwajcarii i po asystowaniu w dniu 26. IV. 1978 r. przy egzorcyzmowaniu jej w obecności 4 kapłanów, podczas trzech i pół godzin, oświadczam, że rodzaj objawów u niej stwierdzonych nie świadczy ani o chorobie umysłowej ani o histerii i w tym przypadku należy te dwie diagnozy wykluczyć. Zachodzi tu zjawisko mediumistyczne, które Kościół ma zwyczaj zaliczać do opęta­nia, przynajmniej przejściowego. 

Michal Gabriel Mouret 

DLA UWAGI I ZROZUMIENIA 

Demony są zmuszane przez Niebo, że wbrew swej woli muszą mówić o Kościele i jego teraźniejszym stanie i to w taki sposób, że szkodzi to królestwu szatana, a przynosi pożytek Królestwu Chrystusa. 

Duchy piekielne w swej złości, prawie nigdy nie używają Imienia Ma­ryja, Najśw. Maryja Panna albo Matka Boża, lecz mówią o Niej! „Ta

35

tam z góry (Die da Oben). Poza tym nie wymawiają nigdy demony: „Mary­ja chce, lecz: „Ona chce", „Ona nas zmusza", „Ona każe nam mówić" itd. 

Tak samo zastępczo wyrażają Imię Jezusa i Boga, przez to, że palcem opętanej wskazują do góry. 

Jeżeli demony żądają modlitwy, względnie mówią, że trzeba taką lub inną modlitwę odmówić, przedtem aniżeli coś wypowiedzą, to nie na­stępuje to z woli piekła, które by tego chciało, lecz z woli Nieba, które wyraża swą wolę za pośrednictwem demona. 

Trzeba też wziąść pod uwagę, że opętana osoba, jest bardzo dręczona podczas wypowiedzi przez brak tchu, padaczkę, konwulsje, bóle sercowe i duszenie. Na skutek tego zdania są często urywane, niedokończone i źle wypowiedziane. Ponieważ ta dokumentacja zwraca się przeciwko piekłu, demony odmawiają często mówienia, często używają także wybiegów, mruczą, krzyczą, szydzą itd. 

Szczególnie w drugiej części tej książki (maszynopisu) z powodu braku miejsca i dla prostoty, nie zostało to uwidocznione. Pomijając to wszyst­ko walka była o wiele cięższa i zużywała bardzo wiele czasu, aniżeli mogłoby się to wydawać czytelnikowi. Powiniśmy to wyraźnie zauważyć, abyśmy nie odnieśli fałszywego wrażenia, że tak ważne dla Kościoła wy­powiedzi, nastąpiły z łatwością. Wypadek (opętania) nie dotyczy osoby z Zurichu i nie ma z nim nic wspólnego. 

* * *

36

PIERWSZA CZĘŚĆ 

OSTRZEŻENIA - UPOMNIENIE 
Z ZAŚWIATÓW - DLA KOŚCIOŁA 
WSPÓŁCZESNEGO (POSOBOROWEGO) 

Dokumentacja z taśmy magnetofonowej 

WYPOWIEDZI DEMONÓW PRZEZ OPĘTANĄ KOBIETĘ PRZY EGZORCYZMIE 

DEMONY: Akabor, Allida, Judasz Iskariot, Yeroba i Belzebub SKRÓTY: 
E — Egzorcysta; A — Akabor, demon z chóru Tronów: Al — Alida, demon z chóru Archaniołów. 

Przed przystąpieniem do egzorcyzmu odmawiano przepisane modlit­wy, błogosławieństwa, poświęcenia, cały Różaniec (trzy części), Litanię do Wszystkich Świętych, a później sam egzorcyzm itd. 

14 sierpnia 1975 r. 

E.: Demonie Akabor, my kapłani rozkazujemy ci, jako Zastępcy Chrystusa, w Imieniu Trójcy Przenajświętszej: Ojca, Syna i Ducha Świętego; rozkazujemy ci w Imieniu Krzyża Świętego, Najdroższej Krwi Chrystusa i Jego Pięciu Ran, czternastu Stacji Drogi Krzyżowej, Najśw. Maryi Panny Niepokalanie Poczętej (Niepokalanego poczęcia) z Lourdes, Królowej Różańca Świętego z Fatimy, Ma­tki Bożej z Góry Karmel, Matki Boskiej Zwycięskiej z Wigrazbad, Siedmiu Bole­ści Maryi, Św. Michała Archanioła, Wszystkich dziewięciu Chórów błogosławio­nych Duchów, Arabela Anioła Stróża tej kobiety, Św. Józefa, bojaźni złych du­chów, Patrona urodzenia i Imienia tej kobiety, Wszystkich Świętych Aniołów Stróżów i Aniołów Stróżów Kapłanów, Wszystkich Świętych Niebieskich, szcze­gólnie wszystkich Egzorcystów, Św. Proboszcza z Ars, Św. Benedykta, Sług i Słu­żebnic Bożych, Ojca Pio, Teresy z Konnesreutch, Katarzyny Emmerich, wszyst­kich dusz czyśćcowych i w imieniu Papieża Pawła VI, rozkazujemy ci Akabor, jako kapłani Boży, w Imieniu Wszystkich tych wezwań i w Imieniu Najśw. Trój­cy: Ojca, Syna i Ducha Świętego: musisz odejść Akaborze z powrotem do piekła!!! 

PIEKŁO JEST STRASZNE! 

A.: Muszę jeszcze wrócić. 

E.: Mów prawdę i tylko prawdę w Imieniu Przenajśw. Trójcy, N.M.P. Niepokalanego Poczęcia... 

A.: Tak, w Jej Imieniu i w Imieniu Tronów, skąd pochodzę, muszę jesz­cze mówić, muszę mówić. 

E.: Mów prawdę i tylko prawdę, ty nie możesz kłamać! W Imię...!

37

A.: Jestem z Chóru Tronów. Ja Akabor muszę powiedzieć (dycha wzbu­rzony i krzyczy strasznym głosem) jak straszne jest piekło! Jest ono straszniejsze aniżeli ktokolwiek przypuszcza! Sprawiedliwość Boża jest straszna! Straszliwa jest sprawiedliwość Boża! (Krzyczy i wyje). 

E.: Mów dalej prawdę w Imię Przenajśw. Trójcy, N.M.P. Niepokalanego Poczęcia, co ci Bóg nakazuje! 

A.: Piekło jest o wiele straszniejsze, aniżeli wy w swej lekkomyślności myślicie. Sprawiedliwość... naturalnie istnieje miłosierdzie... ale po­trzeba do tego wiele, potrzeba wiele ufności, potrzeba wiele modlitwy, potrzeba spowiedzi, potrzeba wszystkiego według starego stylu (przedsoborowego) 

Nie wolno poprostu przyjmować nowego tak lekkomyślnie — praw­dę mówi Papież:! 

Tu trzeba zrobić wyjaśnienie dla czytelnika polskiego: Po Soborze Watykańskim II zaczęły w wielu kręgach kościelnych szerzyć się modernistyczne prawdy podszywające się pod „Odnowę posoborową", które chciały złagodzić prawa Boże i kościelne np.- głosiły: nie potrzeba już sakramentalnej ustnej spowiedzi, można ją zastąpić spowiedzią powszechną, (wspólnie odmawianą) jak u protestantów, nie trzeba się tyle modlić, pokutować, pościć, przyjmować Komunii św. na klęczące i do ust, nie trzeba, nie ma konieczności przyklękać przed Sanktisimum, nie trzeba odprawiać Mszy św. będąc zwróconym do obecnego Chrys­tusa w Najśw. Sakramencie, nie trzeba konfesjonałów, ambon, (dziś mówi się od ołtarza), nie trzeba chodzić w strojach przepisanych duchownym i zakonnikom (zakonnicom), nie trzeba tak ostrych reguł, nie trzeba różańca itd. itp. to wszystko przestarzałe, teraz jest odnowa posoborowa. 

Oczywiście, że Sobór jako taki nie ma nic z tym wspólnego, a nawet ze współczesną liturgią, którą nie Sobór ustanowił, ale ustanowiona została już po Soborze. Czy według ducha Soboru??? Aby to poznać wystarczy dobrze i uważnie przeczytać Konstytucję o Litur­gii Świętej, uchwaloną na Soborze Watykańskim II. 

Oczywiście, że prawowierny katolik musi ją uznać i w niej brać udział, ale nie musi się nią entuzjazmować i uważać, że teraz dopiero jest prawdziwa liturgia, doskonała liturgia i wychwalać ją we wszystkich możliwych superlatywach! Wiele będzie na temat tej liturgii wypowiedzi demonów, którzy często ją wychwalają!!! 

Tak samo posoborowe czasy są wychwalane przez zaciekłych wrogów Kościoła, podej­rzane jest też to wychwalanie czołowych soborowych postaci!!! 

E.: Mów prawdę w Imię Przenajśw. Trójcy N.M.P. Niepokalanego Po­częcia, mów dalej w Imieniu Tronów, mów dalej! 

ZAGROŻONA TRZODA 

A.: Wilki są teraz... 

E.: Mów prawdę, ogłaszaj tylko prawdę w Imieniu Najśw. Trójcy, N.M.P. Niepokalanego Poczęcia i w Imieniu Tronów. 

A.: Wilki są teraz wśród was, także pomiędzy dobrymi. 

E.: Mów prawdę, mów tylko prawdę! Rozkazujemy ci w Imieniu...

38

A.: Jak powiedziano, są oni nawet w postaci biskupów i jeszcze wyżej, aż do kardynałów. 

E.: Mów nadal prawdę w Imieniu N.M.P. — Matki Bożej. W Imię... Mów nadal prawdę, całą prawdę, którą musisz powiedzieć, w Imię... 

MŁODZIEŻ W NIEBEZPIECZEŃSTWIE 

A.: Tego nie mówię chętnie — wszystko mówię niechętnie... Także mło­dzież... młodzież jest oszukana. Myśli ona, że może z paroma... 

E.: Mów w Imieniu Tronów prawdę, nie wolno ci kłamać! 

A.: ...miłosiernymi uczynkami dojść także do nieba, ale tego nie może, nie, nigdy! 

E.: Mów nadal prawdę w Imieniu Tronów, pełną prawdę w^Imię... 

A.: Oni muszą — jak mnie to bardzo boli — muszę to powiedzieć... 

E.: Mów dalej prawdę w Imię Najśw. Trójcy...! Musisz to powiedzieć w Imię...! 

SPOWIEDŹ I KOMUNIA ŚW 

A.: ...muszą przyjmować Sakramenty, godnie przyjmować... Prawdziwa spowiedź, a nie tylko brać udział w nabożeństwach pokutnych i Ko­munię św. Przy tym muszą kapłani trzykrotnie odmawiać: „Panie nie jestem godzien..., nie tylko raz. Komunię św. do ust muszą przyjmować, a nie na rękę. 

E.: Mów tylko prawdę w Imieniu Najdroższej Krwi, Krzyża św. Niepo­kalanego Poczęcia z Lourdes, Królowej Różańca św. z Fatimy...! 

A.: Naradzaliśmy się tam w dole długo (wskazuje palcem w dół) aż do­prowadziliśmy do Komunii na rękę. Komunia na rękę... Komunia na rękę jest bardzo dobra dla nas w piekle — wierzcie mi... 

E.: ...Rozkazujemy ci w Imię... powiedzieć co ci tylko Niebo rozkazuje! Mów tylko prawdę i całą prawdę. Ty nie śmiesz kłamać! 

A.: Ona (N.M.P.) wskazuje palcem w Górę chce abym powiedział... 

E.: Mów prawdę w Imię... 

A.: Ona (N.M.P.) chce abym powiedział, gdyby Ona, ta wysoka Pani jeszcze żyła tu na ziemi to przyjmowałaby Komunię św. do ust, ale klęcząc i skłoniła by się głęboko i to tak (pokazuje jakby się skłoniła). 

E.: W Imieniu Matki Bożej... i Tronów, z polecenia Tronów mów prawdę! 

A.: Muszę powiedzieć, że Komunię na rękę, właściwie nie wolno przyj­mować; nawet sam Papież udziela Komunii do ust. On (Papież) wc­ale tego nie chce, aby udzielano i przyjmowano Komunię na rękę. To pochodzi od jego kardynałów...

39

E.: W Imię... z polecenia Tronów mów prawdę! 

A.: To idzie później dalej (ta samowola kardynałów odnośnie Komunii św. na rękę) do biskupów, a biskupi myślą wtedy, że to jest posłuszeń­stwo, że trzeba być posłusznym kardynałom. Później przechodzi to dalej do kapłanów, a ci znowu myślą, że muszą być podporządkowa­ni, ponieważ posłuszeństwo jest bardzo ważną rzeczą (cnotą). 

E.: Mów prawdę, ty nie śmiesz kłamać, rozkazujemy ci w Imię... 

A.: Złemu, nie wolno być posłusznym! Papieżowi, Jezusowi Chrystusowi i Matce Bożej trzeba być posłusznym. Komunii na rękę Bóg wcale nie chciał! 

E.: Mów dalej w Imię... 

CZEŚĆ MATKI BOŻEJ 

A.: Młodzież musi więcej uczęszczać do miejsc pielgrzymkowych. Musi ona więcej się zwracać do Matki Bożej, nie wolno im Jej skreślać z ich życia. Oni muszą...Matkę Bożą uznać, a nie żyć wed­ług ducha „odnowicieli" (posoborowych). Nie mogą oni (młodzi) od nich nic przyjmować. (Strasznie krzyczy). To są wilki. Tych już znamy! Tych już mamy! (w szponach). 

E.: Mów nadal prawdę w Imię...! 

A.: Młodzież myśli teraz, że jeżeli spełni parę miłosiernych uczynków i zbrata się między sobą, co czyni, to wystarczy aby się zbawić. To jednak nie wystarcza. Bardzo łatwo to przychodzi sympatyzować, bratać się między sobą, ale przez to jeszcze nic nie zostało dokonane. Muszą oni znowu stać się ofiarnymi, muszą się wyrzekać (powścią­gać), muszą się modlić. Muszą przystępować do św. Sakramentów; przynajmniej co cztery tygodnie przyjąć Sakrament. Ważne są jed­nakowoż modlitwa i cierpienie. Przede wszystkim muszę także i to powiedzieć... 

E.: Mów nadal całą prawdę w Imię... co nakazuje ci Matka Boża! 

NAŚLADOWANIE CHRYSTUSA 

A.: ...Przede wszystkim potrzeba dzisiejszemu światu, nawet katolickie­mu światu — wyrzeczenia się, całkowitego wyrzeczenia się (powściąg­liwości), trzeba cierpieć zastępczo — wynagradzające za innych... To zostało zapomniane, że wszyscy stanowicie Mistyczne Ciało Chrystusa i że wszyscy powinniście cierpieć, wynagradzać jeden za drugiego. (Płacze strasznie i wyje jak pies). 
Tego wszystkiego nie dokonał Chrystus na krzyżu. Otworzył On wam wprawdzie niebo, ale ludzie muszą wynagradzać jeden za drugiego.

40

Sekty (protestanci, zielonoświątkowcy) mówią wprawdzie, że Chrystus tego wszystkiego dokonał, ale to nie jest prawda. To współdziałanie, współodkupienie z męką, życiem, z Odkupieniem Chrystusa musi trwać dalej, trwać aż do skończenia świata. (Przy tych słowach burczy dalej złością, mruczy). 

SENS CIERPIENIA 

E.: Mów nadal w Imieniu Matki Bożej, to co musisz powiedzieć z Jej polecenia! 

A.: To musi trwać dalej (współodkupienie, współzbawienie). Trzeba cierpieć jeden za drugiego i ofiarować cierpienie w Imię Krzyża Chrystusowego i Męki Chrystusowej, w zjednoczeniu z tymi cierpieniami. I w zjednocze­niu z cierpieniami Matki Bożej trzeba cierpieć, być złączonym z Jej wyrzeczeniami życia, swoje cierpienie łączyć z tymi strasznymi cierpie­niami Chrystusa na krzyżu, z cierpieniami na Górze Oliwnej. Były one straszniejsze aniżeli ludzie myślą. Chrystus cierpiał w Ogrodzie Oliw­nym nie tylko jak wy może myślicie. Był On zmiażdżony Bożą Spra­wiedliwością, jak by On sam był największym grzesznikiem i musiał sam iść do piekła. Musiał On cierpieć za was ludzi, ponieważ inaczej nie zostalibyście odkupieni. Musiał przeżyć najstraszniejsze cierpienia i myślał nawet (jak człowiek) że pójdzie do piekła! Cierpienia Jego były tak wielkie, że poczuł się całkowicie zgubiony i opuszczony przez Ojca. Został On tak zmiażdżony jakby był także największym grzesznikiem. To musiał On uczynić za was, a wy musicie Go na­śladować. Te cierpienia mają największą wartość, te cier­pienia, te ciemności, to straszne opuszczenie, kiedy się myśli, że wszystko stracone i trzeba sobie odebrać życie. Ja bym powiedział że nie... (Oddycha z trudem). 

E.: Mów dalej prawdę w Imię... na polecenie Tronów... 

A.: Właśnie to cierpienie, w którym komuś się zdaje, że wszystko straco­ne, kiedy się czuje, że zostało się przez Boga opuszczonym i myśli się, że jest to ostatni krzyk, że czuje się ostatnim z ludzi... właśnie wtedy wyciąga Bóg swą pomocną rękę. Te cierpienia, te straszne cierpienia, te ciemne cierpienia są jednym z tych najwartościowszych (krzyczy i wyje strasznie), jakie istnieją. O tym jednak młodzież nie wie. Więk­szość o tym nie wie i to jest nasz triumf. 

POWOŁANIE DO CIERPIENIA 

E.: Mów nadal prawdę w Imię...! 

A.: Wielu, a nawet większość odbiera sobie wtedy życie, kiedy myślą, że

41

zostali opuszczeni przez Boga i są ostatnimi z ludzi, gdy jest już tak ciemno. Bóg jest jednak blisko nich,- ale oni Go już nie odczuwają. Bóg jest jeszcze i wtedy, tylko tak, jak gdyby Go nie było. W tym momencie nie odczuwają Go przy sobie naprawdę. A pomimo to muszą naśladować w cierpieniach Chrystusa w głównej mierze ci, których On powołał do wielu cierpień. Jest wielu takich, którzy myślą wtedy, że są oni może nawet nienormalni. Jest to jednak nasz wybieg. Poddajmy im myśli, aby udali się do klinik, lekarzy. 

E.: Mów nadal w Imię...! 

A.: A wtedy, kiedy widzimy albo przypuszczamy, że nie są oni już nor­malni, większość z nich jest jeszcze mianowicie pomimo to — wtedy podsuwamy im rozpacz, a oni wtedy myślą, że powinni by sobie odebrać życie, ponieważ nie są rozumiani przez ludzi. To jest nasz triumf. Większość z nich przychodzi do nieba, ale pomimo wszystko jest to nasz triumf ponieważ... 

E.: Mów dalej w Imię...! 

A.: ... nie wykonali oni wtedy jeszcze swego zadania i powinni by żyć dalej. 

E.: Mów nadal w Imię... Orędzia Tronów 

A.: Są teraz na świecie bardzo ciężkie krzyże, każe Ona (N.M.P) (wskazuje palcem w górę) powiedzieć: 

Krzyży tych często nie można prawie unieść. Krzyże, które są nama­calne jak: rak, zniekształcenie, lub inne ułomności, to można łatwiej unieść aniżeli straszne ciemności duchowe, albo biedy, które teraz musi nieść bardzo wielu ludzi. 

Ona, Ta z Góry (wskazuje w górę) każe powiedzieć, jak to już powie­działa przez pewną obdarzoną łaskami duszę: ześlę swym dzieciom cierpienia, cierpienia ciężkie i głębokie jak morze! Ludzie, którzy te straszne krzyże będą nieśli — niektórzy zostaną wybrani do tego — nie powinni się załamać. 

E.: W Imię Trójcy Przenajświętszej: Ojca, Syna i Ducha Świętego, mów Akabor co ci Matka Boża poleciła do powiedzenia. 

A.: Te krzyże, o których właśnie mówiłem, stały się w międzyczasie krzy­żami, które wydają się niepotrzebne i niezgodne ze zdrowym rozu­mem. Mogą one doprowadzić aż do zwątpienia, rozpaczy. Praktycz­nie nie można ich już więcej nieść, ale są one najwartościowsze. Ja Akabor muszę powiedzieć jeszcze raz: Ona chce (wskazuje ręką do góry) wszystkim tym niosącym te krzyże powiedzieć: Wytrwajcie i nie poddawajcie się! W krzyżu jest zbawienie, w krzyżu jest zwycięstwo. Krzyż jest mocniejszy od wojny! 

E.: Mów nadal w Imię... Orędzia,Tronów

42

MODERNIZM 

A.: Modernizm (neomodernizm posoborowy) jest fałszem!!! Musicie się cał­kowicie odwrócić od modernizmu (neomodernizmu posoborowego). Jest on naszym dziełem z piekła. Kapłani, którzy uzasadniają modernizm (neomodernizm posoborowy) nie są zgodni sami z sobą (ze swoim po­słannictwem). Już ten znak, to ich znamię, powinno wam wystarczyć. 

E.: Mów nadal w Imieniu Niepokalanego Poczęcia. Powiedz prawdę w Imieniu... Całą prawdę, którą otrzymałeś z polecenia Matki Bożej, którą musisz powiedzieć! 

A.: Papież (mowa o Pepieżu Pawle VI) jest dręczony przez swoich kar­dynałów, przez swych własnych kardynałów... Jest on otoczony wil­kami. 

E.: Powiedz prawdę w Imię...! 

A.: Gdyby tak nie było mógłby (papież) powiedzieć więcej. Jest on jakby sparaliżowany. Nie może on wiele zdziałać — wierzcie mi, nie może on teraz wiele zdziałać! Musicie się modlić do Ducha Świętego. Mu­sicie się stale i wciąż modlić do Ducha świętego. Wtedy odczujecie wewnętrznie co powinniście czynić. Musicie się modlić do Ducha Świętego. W każdym razie nie możecie ani na jotę odejść od starej wiary. Chcę powiedzieć, albo raczej muszę powiedzieć, że Sobór Watykański II nie był tak bardzo dobry, w części po­chodził z piekła. (Uwaga tłumacza:... nie znaczy to, że dokumenty ostatniego Soboru sane w sobie były sprzeczne z doktryną i dogmatyką katolicką. Chodzi o to, że niektóre poruszone tematy i problemy były często niejednoznaczne w swej treści i nadmiernie rozwinięte lub w ogó­le niepotrzebnie poruszone (mogli to później w stosowny sposób i w sto­sownej chwili uczynić Papieże w swoich encyklikach). Stało się to póź­niej dla wielu modernistycznych teologów i duchownych okazją do sa­mowolnej (bez zgody i wiedzy papieży) i fałszywej interpretacji po­szczególnych dokumentów soborowych z wielką, szkodą dla Kościoła Św. i całego świata. Dlatego obecny Papież Jan Paweł II często i celo­wo cytuje uchwały II Soboru Watykańskiego by właściwie je naświetlić, aby prawidłowo były rozumiane, chcąc w ten sposób choćby częściowo postawić tamę fałszywej teologii, która tak głęboko zapuściła korzenie w państwach zachodnich, a obecnie tak bardzo zagraża kościołowi i na­rodowi polskiemu). To o czym mówi Akabor na polecenie Matki Naj­świętszej, będąc do tego przez Nią zmuszony — potwierdzają też liczne objawienia stare i nowe (Bayside, Porto Santo Stefano, San Damiano, na Śląsku, we Francji, Belgii, Włoszech, Szwajcarii itd.) 

E.: Mów prawdę w Imię Przenajświętszej Trójcy...

43

MSZA ŚWIĘTA 

A.: Były niektóre drobne rzeczy, które powinny być zmienione, ale więk­szość nie. Wierzcie mi! W liturgii praktycznie nic nie potrzeba było zmieniać. Ani lekcja, ani Ewangelia nie muszą być czytane w języku krajowym. Byłoby lepiej, gdyby Msza św. była odprawiana po łaci­nie. Bo spójrzcie na święte przemienienie, jedynie na nie i to jest bardzo kłujące (rzucające się w oczy). Przy św. przemienieniu używa się tych słów: — „To jest Ciało Moje, Które za was będzie wydane", a później jeszcze: — „To jest Krew Moja, Która za was i za wielu będzie wylana". Tak powiedział Jezus. 

E.: Czy nie jest dobrze, jeżeli się mówi: — „za wszystkich?" (zamiast: za wielu będzie wylana) Mów prawdę w Imię...! Nie wolno ci kłamać!!! 

A.: Nie, właśnie nie. Przekład ten, nie jest tak całkiem dobry i mówi się po największej części (w wielu współczesnych posoborowych prze­kładach liturgicznych (niepolskich) — „za wszystkich". (Zdanie na­wiasowe pochodzi od tłumacza). Musi być nie „za wszystkich", a „za wielu..." Jak tylko tekst nie jest dobry, dokładny, to natychmiast nie ma całej pełni łask. Msza św. jest z pewnością ważna, ale nie ma tam już całej pełni łask; kanałem łask płyną one już bardzo skąpo. A świę­te przemienienie nie .przynosi tyle łask, jeżeli kapłan nie wykonuje (św. Obrzędu) całkowicie i według prastarej Tradycji i w Imię Boże. Musicie mówić tak jak Chrystus: — „Za was i za wielu.." 

E.: Czy Chrystus nie wylał jednak za wszystkich swej Krwi? Mów prawdę w Imię...! 

A.: Nie, On pragnąłby wylać ją za wszystkich, ale faktycznie nie popłynę­ła za wszystkich. 

E.: Czy dlatego, że wielu ją odrzuciło? Mów prawdę w Imię...! 

A.: Naturalnie, przez to właśnie, nie popłynęła za wszystkich, bo za nas w piekle także nie. 

E.: Mów prawdę w Imię...! 

A.: Nowy porządek Mszy biskupi zmienili — Trydencką Mszę — nowa Msza nie jest w całości i wcale taka, jaką chcę Ci u Góry (w Niebie). Wkrótce dojdzie do tego, że cała Msza będzie nieważna. 

E.: Jaka jest Trydencka Msza, stara Msza, którą przepisał papież św. Pius V? — Mów prawdę w Imię... Nie wolno ci kłamać! 

A.: Jest ona najlepsza, jaka może być, jest ona dla nas kłująca (rażąca), dla nas, ale prawdziwa, dobra Msza. (jęczy) 

E.: Akabor, powiedz prawdę w Imieniu i na polecenie Matki Bożej; roz­kazujemy ci powiedzieć wszystko, co ci rozkazała!

44

A.: Wszystko to powiedziałem niechętnie, ale musiałem. Ona, Ta u Góry wskazuje w górę zmusiła mnie (burczy). 

E.: Czy musisz jeszcze coś powiedzieć w Imię...? Mów, ale tylko prawdę! 

POSŁUSZEŃSTWO 

A.: Wielu kapłanów powołuje się na posłuszeństwo. Teraz jednak w tych czasach, nie trzeba być posłusznym modernistycznym biskupom. Jest to czas o którym Chrystus powiedział: „Będzie wielu Chrystusów i fałszywych proroków". To są tzw. fałszywi prorocy. Ale nie musicie, nie możecie im wierzyć, wkrótce nie będziecie więcej wierzyć, ponie­waż oni... ponieważ oni... przyjmują tak wiele z nowego... (moder­nizmu posoborowego). 

My jesteśmy w nich, my ich podjudziliśmy, my tam z dołu (wskazuje w dół). — Odbyliśmy wiele narad w jaki sposób możemy zniszczyć katolicką Mszę. 

Już Katarzyna Emmerich powiedziała więcej jak przed stu laty. Było to w Rzymie. (Miała ona widzenie, w którym widziała Rzym, Watykan). Widziała go (Watykan), a dookoła niego był głęboki rów, za rowem stali niewierni. W środku Rzymu w Watykanie stali katolicy. Wrzucali do rowu ołtarze, swoje figury, swoje relikwie, prawie wszys­tko do tego głębokiego rowu, aż ten rów się prawie wypełnił... I oto... takie czasy przeżywamy obecnie (krzyczy przeraźliwie). Wte­dy, kiedy rów został napełniony mogli niewierni (innowiercy) przejść. Przeszli więc i popatrzyli do Watykanu i wtedy zobaczyli, jak mało może im dać katolicka, dzisiejsza katolicka, modernistyczna Msza. Potrząsnęli głowami, odwrócili się i odeszli. A wielu z was katolików, jest tak głupich, że wychodzę im naprzeciw. Ci jednak (innowiercy) nie chwieją się. (Nie zmieniają swej wiary, obrządków, zwyczajów). Jeszcze coś muszę powiedzieć. 

E.: Powiedz prawdę w Imię...! 

LITURGIA 

A.: Przy Mszy, przy właściwej Mszy, Trydenckiej Mszy, czyniono daw­niej 33 razy znak Krzyża, a teraz tylko niewiele, niekiedy dwa, niekie­dy trzy, w najlepszym wypadku. 

A przy ostatnim — przy ostatnim — przy błogosławieństwie ludzie na ogół nie klękają teraz nawet (krzyczy i plącze przeraźliwie) Czy wiecie jakbyśmy klęczeli... klęczelibyśmy, gdybyśmy jeszcze mo­gli (wyje i plącze).

45