poniedziałek, 14 listopada 2011

Święci na każdy dzień roku -14 listopada – Bł. Maria Luiza Merkert; Św. Wawrzyniec z Dublinu – biskup; Św. Mikołaj Tavelić – męczennik; Św. Józef Pignatelli - prezbiter

Bł. Maria Luiza

W roku 1740 król pruski, Fryderyk II, rozkazał swoim wojskom wkroczyć na Śląsk. Po okresie tzw. wojen śląskich zakończonych w 1763 roku zawarciem pokoju w Hubertusburgu, Austria zrezygnowała z woli odebrania Prusom zagarniętych terytoriów. Od tego momentu rozpoczął się jeden z najtragiczniejszych okresów historii naszych ziem, a także Kościoła katolickiego na Śląsku. Pod rządami Prus szczególnie trudnym był przełom XVIII i XIX stulecia. Rząd prowadził politykę podporządkowania sobie spraw kościelnych. Wprowadzono nadzór państwa nad życiem religijnym: szkoły wyznaniowe zaczęły podlegać gminom, zakazano wszelkich więzów klasztorów śląskich z pozaśląskimi, w ramach tzw. kolonizacji fryderycjańskiej sprowadzano na Śląsk Niemców wzmacniających rzesze miejscowych protestantów. W celu poszukiwania środków pieniężnych król Fryderyk Wilhelm II, w roku 1810, podpisał edykt kasujący kolegiaty i klasztory śląskie. Likwidowano te parafie katolickie, w których katolicy stanowili mniej niż dwudziestą część ludności, władze wtrącały się do wyboru i nominacji biskupich. W obliczu rozwoju i przeobrażeń gospodarczych rosła niestety liczba bezrobotnych i bezdomnych, szerzyły się choroby i epidemie, rosło spożycie alkoholu i przestępczość. W tych okolicznościach do zadań Kościoła zaliczano niesienie pomocy na polu miłosierdzia. Pojawiły się trzy miejscowe zgromadzenia zakonne: Zgromadzenie Sióstr Świętej Jadwigi (Jadwiżanki), Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej (Marianki) oraz Zgromadzenie Szarych Sióstr św. Elżbiety (Elżbietanki). Zgromadzenie Elżbietanek zainicjowała Klara Wolff z Prudnika, zaś rozwinęły pochodzące z Nysy: Franciszka Werner, Matylda Merkert i szczególnie Maria Luiza Merkert. Maria Luiza Merkert urodziła się 17 września 1817 roku w Nysie, w rodzinie czeladnika murarskiego Antoniego Merkert i jego żony Marii Barbary zd. Pfitzner, gospodyni domowej. Dziewczynkę wychowywano w duchu głębokiej religijności. Wcześnie poznała tragiczne położenie ludzi starych, schorowanych, bezrobotnych, pozbawionych opieki i postanowiła pospieszyć im z pomocą. Po śmierci matki, w roku 1842, została współzałożycielką prywatnego stowarzyszenia religijnego. Żyjąc we wspólnocie, nosząc zwykły codzienny strój (zazwyczaj szary - stąd przydomek "Siostry Szarytki", dziewczęta niosły bezinteresowną pomoc potrzebującym. Mimo trudności i chwilowych niepowodzeń, które doprowadziły do rozwiązanie stowarzyszenia, wznowiono jego działalność w roku 1850. Wkrótce zostało ono uznane przez Kościół (zatwierdzenie diecezjalne - 1859 rok, dekret pochwalny papieża Piusa IX z 1871 roku), co pozwoliło na złożenie pierwszych ślubów zakonnych i wybranie pierwszej przełożonej. Została nią oczywiście Maria Merkert. Oprócz czynów miłosierdzia zachęcano siostry do modlitwy, wierności regule, prostoty, pokory i sumienności. Ogrom pracy oraz wcześniejsze bolesne doświadczenia przyczyniły się do choroby i śmierci siostry Marii. Zmarła w opinii świętości 14 listopada 1872 roku. Pochowano Ją na cmentarzu jerozolimskim w Nysie, skąd w roku 1964 przeniesiono jej szczątki do kościoła św. Jakuba i złożono w krypcie pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej. Dnia 19 lutego 1985 roku biskup opolski, Alfons Nossol, otworzył proces beatyfikacyjny sługi Bożej Marii Merkert, który w chwili obecnej jest na ukończeniu na szczeblu diecezjalnym. Dzieło Marii Merkert i jej współpracowniczek przetrwało do dzisiaj. Przez ponad 150 lat około 10000 Elżbietanek służyło chorym, potrzebującym, dzieciom, ludziom starym, rannym. Siostry osadzane w czasie wojen w obozach stalinowskich często traciły tam życie. Obecnie zgromadzenie działa w jedenastu krajach świata. Siostry pracują w: szpitalach, laboratoriach medycznych, domach pomocy społecznej, ośrodkach opiekuńczych, domach samotnej matki, przedszkolach, są opiekunkami dzieci, wychowawczyniami i katechetkami, organistkami i zakrystianami. W Polsce Elżbietanki są najliczniejszym żeńskim zgromadzeniem życia konsekrowanego. W swoim postępowaniu kierują się zasadą Życie według rad ewangelicznych i służba Bogu w osobach ubogich, chorych, starszych, zwłaszcza w ich własnych domach, zgodnie ze słowami: "Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci najmniejszych, Mnie uczyniliście"(Mt 25,40). Siostry skupione są w czternastu prowincjach na całym świecie, w Polsce w sześciu. Chodzą ubrane w czarny habit i czarny welon, na piersiach mają medalik z wizerunkiem św. Elżbiety patronki zgromadzenia, a na odwrocie z wizerunkiem Niepokalanej Maryi. W czasie podróży i spotkań ubrane są w szary habit. Następczynie "Śląskiej Samarytanki" - siostry Marii Merkert z Nysy przypominają swym życiem i postępowaniem o miłosierdziu i miłości Bożej, przystosowując się jednocześnie do potrzeb współczesnego świata. Beatyfikacja służebnicy Bożej Marii Luizy Merkert, odbyła się 30 września 2007 roku w Katedrze św. Jakuba i św Agnieszki w Nysie.

Św. Wawrzyniec Lorcan O'Tuathail

Św. Wawrzyniec, znany także jako Lorcan O'Tuathail, urodził się w Castledermot w Irlandii w 1128 roku. Jego matka nosiła panieńskie nazwisko O'Byrne, a ojciec nazywał się Murtagh O'Tuathail - oboje pochodzili z królewskich rodów. Celt imieniem Tuathail był w II wieku jednym ze znamienitszych królów Irlandii. Jednak w czasie, w którym urodził się Wawrzyniec, linia jego ojca nie rządziła już Irlandią. Chociaż jego ojciec posiadał wielu żołnierzy, służących, rozległe ziemie, a także zamek - był lennikiem Dermonta MacMurrougha. Ten ostatni, aby zapewnić sobie wierność szlachcica, nakazał mu przekazanie Wawrzyńca jako zakładnika na swoim dworze. Tak też się stało. Dermont MacMurrough był człowiekiem postawnym, gwałtownym i budzącym strach wśród własnych poddanych. Nade wszystko zaś miłował wojnę. Wawrzyniec przebywał na jego dworze odkąd skończył 10 lat i przez jakiś czas spokojnie mieszkał w zamku Dermota - aż do czasu, gdy jego ojciec odmówił wykonania jakiegoś rozkazu. Wawrzyniec został wówczas zabrany w miejsce wyludnione i kamieniste - aby odpokutować nieposłuszeństwo ojca. Tam zamieszkał w rozpadającej się chatce, gdzie za jedynego towarzysza miał strażnika, a jedyna żywność mu dostarczana wystarczała ledwie na przetrwanie z dnia na dzień. Ubrań nie dostarczano mu wcale. Żył tak dwa lata, aż do czasu, kiedy ojciec pogróżkami wymusił zwrot chłopca. W sporze między ojcem Wawrzyńca a Dermontem głównym mediatorem był biskup Glendalough. Do niego też wysłano chłopca, gdy wydostał się z rąk Dermonta. Tu zaczyna się zupełnie nowa era dla Wawrzyńca. Biskup zapoznał go z nauką chrześcijańską, a także cichym i pokornym życiem kontemplacyjnym. Wawrzyńcowi spodobało się ono wielce, ponieważ gdy ojciec przyjechał do niego z wizytą i w geście wdzięczności dla biskupa zaproponował, że poświęci jednego z synów na służbę Bogu i św. Kevinowi (patron klasztoru), chłopiec zgłosił się z radością na ochotnika. W ten oto sposób stał się nowicjuszem w Glendalough, gdzie przebywał 22 lata. Ascetyczność jego życia, podobnie jak innych irlandzkich mnichów tego czasu, byłaby niewiarygodna, gdyby nie to, że została przez historię dobrze udokumentowana. Wypełnione ono było samotnością, ubóstwem i kontemplacją na skalistych wybrzeżach tuż pod klasztorem św. Kevina.
W wieku 25 lat Wawrzyniec został wybrany opatem. Była to w tamtych czasach funkcja tyleż odpowiedzialna, co prestiżowa. Prestiżem dorównywała ona funkcji biskupa. Natomiast wśród trudów, jakie niosła, było m.in. zmaganie z nieprzyjazną przyrodą zagrażającą klasztorowi, zabezpieczenie dróg przed rabusiami, znoszenie zazdrości braci z powodu niezwykle młodego wieku jak na kogoś, kto został wybrany opatem. Wawrzyniec dał się poznać jako opat szczególnie zatroskany o biednych, których wspierał zarówno pieniędzmi zakonnymi, jak i swojego ojca. Wspierał też budowę kościoła i rozbudowę klasztoru Świętego Zbawiciela pod jego jurysdykcją. Po 4 latach takiej służby, wysoki i niezwykle chudy Wawrzyniec zyskał liczne grono popleczników w wyborze na biskupa. Wawrzyniec jednak odmówił, powołując się na prawo kanoniczne, które nie dopuszczało tak młodych kandydatów na to stanowisko. Jednakże w 1161 roku zmarł Grzegorz, arcybiskup Dublina i Wawrzyniec został jednomyślnie wybrany na jego następcę. Wawrzyniec został wyświęcony na biskupa w Dublinie, gdzie jeszcze nigdy wcześniej nie widziano rodzimego prałata. Był to wyraz i owoc reformy duchowieństwa irlandzkiego, które w XII wieku zyskiwało coraz większą konsolidację i niezależność od struktur angielskich. Dla niego samego było to wyzwanie polegające w dużej mierze na przejściu od ukrytego życia duchownego do życia w świecie. Nie lamentował jednak ani nie pomstował na tę trudną zmianę, ale starał się łączyć harmonijne oba te wymiary własnej egzystencji. Symbolicznym tego przejawem może być fakt, że pod biskupimi szatami nosił Włosienicę. Aby zachęcić bogatych do naśladowania, gościł w swoim domu codziennie od 30 do 60 biedaków, z którymi dzielił nowo zyskane wygody. Pozostał wierny cichej i samotnej modlitwie, a także ascetycznemu życiu i wyrzeczeniom, które praktykował na co dzień. Przedstawiany jest zwykle na obrazach w milczącej i skupionej pozie, a jego ręce wykonują gest "dawania". Jako biskup wprowadził wiele reform. Kanoników katedralnych ze świeckich uczynił regularnymi i sam z nimi prowadził życie wspólne. W ten sposób powstała swoista szkoła świętych, która zaowocowała licznymi i świętymi powołaniami. Starał się też o ustanowienie pokoju między Irlandią a Anglią. Był aktywnym negocjatorem pomiędzy stronami, jako że więzy krwi wiązały go ze zwaśnionymi rodami. W czasie wojennego oblężenia Dublina pomagał mieszkańcom przetrwać głód i negocjował pokój. Rozmawiał nawet z królem Henrykiem II jako reprezentant Irlandii. Ten ostatni jednak za którymś razem odmówił zobaczenia się z nim w Anglii i zażądał, by udał się za nim do dworu w Normandii. Długie niewygody podróży osłabiły jednak Wawrzyńca do tego stopnia, że wkrótce zachorował na febrę. Widząc jego krytyczny stan, współpracownicy doradzali mu spisanie testamentu. Wawrzyniec jednak nie miał nic swojego, co mógłby pozostawić komuś na ziemi. Ostatnie jego słowa były opłakiwaniem ludzi, których zostawiał na ziemi: "Biedni, głupi ludzie, co teraz zrobicie", płakał, "kto się wami zajmie w waszych kłopotach? Kto wam pomoże?". Zmarł w klasztorze kanoników regularnych w Auger w Normandii 14 listopada 1180 roku. Kanonizował go papież Honoriusz III w 1225 roku.

Św. Mikołaj Tavelić


Według Martyrologium rzymskiego Św. Mikołaj pochodził z dalmatyńskiego Sibenika. Urodził się w 1340 r. na terenie obecnej Chorwacji. Był franciszkaninem. Pracował jako duszpasterz w Bośni. W 1384 r. zgłosił się do pracy na misji w Ziemi Świętej. Przez dłuższy czas opiekował się - wraz z innymi zakonnikami - miejscami kultu i pielgrzymami. Zginął wraz z trzema towarzyszami 11 listopada 1391 r., kiedy to wraz z Towarzyszami udał się do jednego z meczetów muzułmańskich, by głosić tam Ewangelię Jezusa. Gdy próbowano go przekonać do zmiany wiary, odmówił. Po dotkliwym pobiciu i uwięzieniu został wraz z Towarzyszami ścięty mieczem w obecności wielkiego tłumu ludzi. Męczenników kanonizował Paweł VI (1970). Są jedynymi kanonizowanymi franciszkańskimi misjonarzami pracującymi na terenie Ziemi Świętej.

Św. Józef Pignatelli


Urodził się w 1737 r. w Saragossie, w zamożnej rodzinie szlacheckiej, o rodowodzie sięgającym początków XII stulecia (z jednej z jej gałęzi pochodził papież Innocenty XII). Był siódmym z ośmiorga dzieci Antonio, spadkobiercy rodzinnej linii hrabiów Fuentes, i markizy Maria Francesca de Moncayo Blanes y Centelles, mającej swe korzenie w dwóch świetnych rodzinach hiszpańskich, Heredia i Blanes.


Kiedy miał 4 lata, matka zmarła i wraz z ojcem przeprowadził się do należącego ówcześnie do korony hiszpańskiej Neapolu. Niedługo potem, gdy Józef miał 9 lat, odszedł ojciec i wtedy – decyzją starszego brata, który przejął tytuł i odpowiedzialność za rodzinę - powrócił do Hiszpanii. Tam, ze swoim młodszym bratem Mikołajem, skończył szkołę średnią w kolegium jezuitów w Saragossie, uzyskując solidne wykształcenie.

Saragossa pozostawiła też w nim inny, trwały ślad: zachorował na gruźlicę (tuberkulozę), chorobę, której efekty - w postaci osłabienia organizmu - odczuwał już przez całe życie…

W 1751 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Tarragonie, w prowincji Aragonia, w którym w tym samym czasie przebywał późniejszy święty, apostoł Murzynów, Piotr Klaver; wraz z nim wstąpił tam także jego brat Mikołaj. Już sam wybór zakonu musiał być niełatwą decyzją, wszak połowa XVIII w. charakteryzowała się wzmagającym krytycyzmem dzieła św. Ignacego Loyoli przez rosnące w siłę środowisko wolnomyślicielskie…

Studia w zakresie filozofii kończył w Calatayard, a w zakresie nauk humanistycznych w Manrezie.

Wyróżniała go pobożność, zamiłowanie do studiowania i praktykowanie dzieł miłosierdzia. Zamierzał zostać misjonarzem, pragnął wyjechać do Ameryki, by pracować wśród Indian, ale wątłe zdrowie nie pozwoliło na realizację tych planów.

Po święceniach kapłańskich w 1762 r. nauczał w szkole podstawowej w Saragossie. Jednocześnie do jego obowiązków należała praca kapelana więziennego, szczególnie z więźniami skazanymi na śmierć.

Przysporzyło mu to przydomek „ojca wieszanych”.

Już w tym młodym wieku (miał wtedy ok. 30 lat) dał się poznać jako postać nietuzinkowa, o głębokiej wierze, wiedzy i mądrości. Już wtedy angażował się w obronę swego coraz bardziej zagrożonego Zgromadzenia…

Co przysparzało mu wielu wrogów; czasy były bowiem, w szczególności dla katolików, niełatwe. W latach 1759-68 jezuci stali się obiektem nagonki wielu krajów europejskich, niejednokrotnie wychodzącej z tzw. „oświeconych” kręgów katolickich. Wypędzono ich z wszystkich dominiów portugalskich, administracyjnie rozwiązano rodzinę francuską (w 1762 r., roku święceń kapłańskich Józefa!), w końcu deportowano z ziem podległych koronie hiszpańskiej: macierzystej Hiszpanii, królestwa Obojga Sycylii, Parmy i Piacenzy oraz Malty.

Działo się to na parę lat przez rewolucją francuską. Z perspektywy los jezuitów należy widzieć na planie rosnącego wzburzenia rewolucyjnego, podsycanego przez rozmaitych wolnomyślicieli, którzy swe własne cele realizowali poprzez podsycanie nienawiści, w szczególności wobec katolików…

Zanim los jezuitów został w Hiszpanii przypieczętowany Józef, przez pewien czas, obserwował z Parmy rosnącą nienawiść, korzystając z tolerancyjności tamtejszego księcia. I na tyle, na ile zewnętrzne warunki na to pozwalały, dalej prowadził normalną działalność, m.in. kierował nowicjatem jezuickim.

Ale w 1767 r. król Hiszpanii Karol III Burbon nakazał konfiskatę dóbr jezuickich i załadowanie wszystkich pozostałych zakonników na trzynaście statków handlowych i, pod eskortą trzech wojennych korwet, wydalił na otwarte morze. Józef, arystokrata, mógł pozostać na lądzie, w dobrach rodzinnych, mógł wybrać dostatnie życie szlacheckie. Gdy nadeszła jednakże ta jedna z najważniejszych chwil w jego życiu, chwila, jaką Opatrzność stawia przed każdym z nas tylko kilka razy w ziemskim życiu – chwila decydującego wyboru - wybrał los współbraci.

Statek błądził przez wiele tygodni po Morzu Śródziemnym – porty odmawiały prawa przybicia. W końcu wydaleni znaleźli schronienie na Korsyce. Ale i tę wyspę musieli wkrótce opuścić by wreszcie osiąść na gościnnych ziemiach papieskich…

Jeszcze w Ferrarze, jednym z portów w którym przez pewien czas wyrzuceni z Hiszpanii zakonnicy przebywali, złożył śluby wieczyste (uczynił to też jego brat Mikołaj).

I to wtedy, gdy znany świat walił się wokół, Józef przejął stery, skazanej pozornie na ciche wygaśnięcie, jezuickiej grupy.

Czekała go długa, cierpliwa, niełatwa praca. Jezuici przetrwali tylko w niektórych rejonach Rosji – szczególnie, decyzją carycy Katarzyny, w zaborze polskim, gdzie prowadzili intensywną działalności edukacyjną - i Prus (na Śląsku). Nawet bulla „Apostolicum Pascendi” Klemensa XIII z 1769 r., potępiająca deportacje jezuickie, nie zmieniała sytuacji, a może i miała skutek przeciwny – tylko wzburzyła i zjednoczyła wrogie jezuitom siły.

A miało być jeszcze gorzej: w 1773 r. papież Klemens XIV bullą „Dominus ac Redemptor” rozwiązał zgromadzenie Jezusowe. Jezuici, w duchu pokory, ulegli. Zbiory jezuickie skonfiskowano, własność rozgrabiono. Ci, co byli już po święceniach, zostali kapłanami diecezjalnymi. Około 2000 jezuitów umierało w więzieniach, ostatni generał Lorenzo Ricci - w więzieniu w Castel Sant'Angelo, tysiące innych błąkało się wyrzuconych na bruk ulic…

Wkrótce wybuchła rewolucja we Francji, a po paru latach Napoleon rozpoczął podbój Europy. Wojna zagościła w domach i sercach wszystkich. W takim świecie Józefowi przyszło bronić „okopów św. Trójcy”, swego Zgromadzenia, któremu ślubował, i któremu poświęcił całe swe życie.

I Jezuici powoli powstawali z popiołów…

Pozostałych współbraci zgromadził w Bolonii. Tam przez ćwierć wieku, od 1773 r. do 1797 r., trwał z nimi utrzymując, mimo oficjalnego rozwiązania zakonu, w sercu charyzmat jezuicki. Tam rozpoczynał dzieło św. Ignacego Loyolli niejako od początku. Dopomógł w tym Pius VI, który w młodości studiował w kolegium jezuickim, dozwalając na spotkanie wszystkich byłych jezuitów, w tym z Rosji. Dozwolił też ok. 1797 r. na powstanie niewielkiej prowincji jezuickiej i otwarcie nowicjatu, pod kierunkiem Józefa, w Colorno, w księstwie Parmy. Wtedy też Józef, już 60-letni, ponownie złożył śluby zakonne…

W 1803 r. losy rzuciły Józefa na tereny podzielonej przez zaborców Rzeczpospolitej: został przełożonym byłych (jeszcze, bowiem wkrótce Pius VII dozwolił oficjalnie na ich działalność) jezuitów na Białorusi, w zaborze rosyjskim. Jego pobyt nie trwał tam długo, bowiem w tym samym roku król Sardynii, Karol Emanuel IV, zgodził się na obecność (byłych) jezuitów w swoim państwie. A rok później, w 1804 r. Pius VII pozwolił oficjalnie na otwartą działalność jezuitów w królestwie Obojga Sycylii. Józef powrócił, by na nowo organizować placówki jezuickie.

Wkrótce jednakże musiał uchodzić z Sycylii, gdy brat Napoleona, Józef, zaatakował Neapol, i podążył do Rzymu. I tak wznowiły swą pracę domy zakonne w Rzymie i Orvietto.

Powszechnie kochany za miłość, pokorę, wysoką kulturę i inne cnoty, zmarł w Rzymie w 1811 r., nie doczekawszy się oficjalnej rehabilitacji Zgromadzenia Jezusowego. Przyczyną śmierci było prawdopodobnie trapiące go całe życie osłabienie gruźlicze.

Pogrzeb, w kościółku Najświętszej Maryi Panny Dobrej Rady (Madonna del Buon Consiglio), odbył się cicho, skromnie, prawie że w ukryciu, symbolizując niejako ówczesny los wiernych powołaniu jezuickiemu, gdyż w Rzymie stacjonowały jeszcze napoleońskie wojska francuskie. Pochowano go na cmentarzu, gdzie grzebano byłych jezuitów…

W trzy lata po jego śmierci, w 1814 r., jego ukochany zakon ponowił oficjalnie swą służbę…

Józef Pignatelli przeszedł do historii jako człowiek, który obserwował, jak świat wokół niego się wali i pogrąża w ciemności, a jednak nie tylko nie stracił wiary, ale własną siłą wspierał wielu mu współczesnych.

Beatyfikował go papież Pius XI w 1933 r. Określił wtedy Józefa jako „główne ogniwo łańcucha łączące zgromadzenie, jakie przetrwało, ze zgromadzeniem, jakie mogło istnieć…”

Kanonizował go Pius XII w 1954 r.

Dziś jego szczątki znajdują się w relikwiarzu pod ołtarzem w kaplicy Pasji kościoła Najświętszego Imienia Jezusa (del Santissimo Nome di Gesù all'Argentina) w Rzymie.