wtorek, 20 września 2011

Ojciec Louis Zhang

„W artykule opisano dziesiątki lat prześladowań religijnych katolików w komunistycznych Chinach na przykładzie moich osobistych doświadczeń z Ojcem Zhang i moich bliskich”
„Będziemy mieć nauczyciela języka francuskiego!”
Szepnęłam i siadając schwyciłam w podnieceniu rękę Rui Yin.
To była jej kolej czekać i walczyć o kilka cennych miejsc w bibliotece. Była dobrze zbudowana i mogła zazwyczaj przepchnąć się przez tłum studentek czekających na otwarcie drzwi biblioteki o 19:30. Tego wilgotnego i gorącego wieczora w 1979 roku, byłyśmy studentkami drugiego roku specjalizującymi się w  języku angielskim na Uniwersytecie Pedagogicznym w Anhui.
Nauka drugiego obcego języka była obowiązkowa aby móc zostać absolwentem. Rui Jin i ja zapisałyśmy się na francuski, ale przez ponad roku, uniwersytet nie był w stanie znaleźć nauczyciela.
„Naprawdę?” wykrzyknęła.
„Cicho ....  przez ciebie nas wyrzucą.”  Zauważyłam złe spojrzenia siedzących wokół nas i napisałam w moim notatniku dla niej: „Poszłam na obiad do domu. Sekretarz partii Ling poprosiła mojego ojca, żeby jutro sprawdzić tego nauczyciela francuskiego. Mój ojciec powiedział, że był on profesorem angielskiego. Ona rzekła, że to nie ma znaczenia, gdyż był jedynym, który znał trochę francuski.”
W następny wtorek rano, czekałyśmy niecierpliwie na naszą pierwszą lekcję francuskiego. Wątły stary garbus z czysto białymi włosami wszedł powoli do klasy. Stanął spokojnie na podium wpatrując się w ziemię.
Uczniowie spojrzeli na siebie, nie wiedząc, jak zareagować na takie zachowanie nowego nauczyciela. Po kilku minutach, otworzył usta, by coś powiedzieć, ale słowa zniknęły, zanim dotarły do jego gardła. Dwa ciągi łez płynęły powoli po jego pomarszczonych policzkach, jak perły.
„Stu... denci...” wyjąkał,  „wy... bacz...cie...mi...że... mówię...w...ten...sposób...Ja... nie.. mówi... łem...do... ludzi... przez...prawie... trzydzieści... lat. Moje... nazwisko... brzmi... Zhang.” Otarł łzy rękawem i ukłonił się.
W klasie było tak cicho, że słyszałam pojedyńcze cykanie świerszcza na zewnątrz. Ktoś zapytał nieśmiało: „Nauczycielu Zhang, z kim zatem Pan rozmawiał?”
„Z Bogiem” powiedział. Studenci wybuchnęli śmiechem. Religia wszelkiego rodzaju, zwłaszcza katolicyzm, zostały poprzez czystki wymazane z życia od komunistycznego przewrotu w 1949 roku. To był pierwszy raz, kiedy słyszałyśmy, żeby ktoś wyrzekł „Bóg” poważnym tonem.
„Gdzie Pan rozmawiał z Bogiem?” Ktoś inny zapytał, pół-szyderczo.
„Wię... zienie.” Kolejna krótka i wypracowana odpowiedź.
„Ach...”  Byłyśmy zaskoczone i milczałyśmy przez resztę lekcji.
Później dowiedziałam się, że Nauczyciel Zhang dostał się do więzienia, ponieważ był księdzem katolickim. Był zamknięty w jednej celi przez te wszystkie lata. Jego wiara w Boga utrzymywała go przy życiu. Został przydzielony jako nauczyciel do naszej uczelni po tym, jak wyszedł z więzienia.
Jego francuski, którego nauczył się jakieś czterdzieści lat temu, był niemal zapomniany. Często zatrzymywał się w połowie zdania, próbując przypomnieć sobie słowo lub frazę. Niemniej jednak, nikt nie narzekał na jego nauczanie.
Rozwinął się u mnie szczególny podziw dla niego. Moja mama była najmłodsza z ośmiorga dzieci w rodzinie. Jej trzeci brat i druga siostra wprowadzili ją w katolicyzm w 1940 roku.
Mój trzeci wuj był sławnym historykiem specjalizującym się w religii. Był torturowany i trzymali go w celi tak małej, że mógł tylko w niej siedzieć.
Moja druga ciocia była obiecującą 26-letnią studentką medycyny, kiedy trafiła do więzienia za swoją wiarę. Przebywała w pojedyńczej celi przez mniej więcej taki sam okres czasu jak nauczyciel Zhang. W tych godzinach samotności, zdjęta biała wełniana skarpeta, robiona na drutach posłużyła jej do zrobienia z jej nici różańca i na tak wykonanym różańcu modliła się.
Po aresztowaniu drugiej ciotki, moja babcia płakała dzień i noc, aż prawie straciła wzrok. Nawet kiedy umierała na raka, nie mieli okazji spotkać się po raz ostatni.
Moja matka zachowała swą wiarę w Boga. Kiedy mój ojciec trafił do więzienia za krytykę reżimu w Instytucie Stosunków Międzynarodowych w Pekinie, powiedziała kierownictwu, że ​​prześladowanie mojego ojca było jak zabicie Jezusa Chrystusa na krzyżu.
Mój czwarty Wujek nie był katolikiem. Czerwona Gwardia oskarżyła go o to, że jest zakonspirowanym katolickim księdzem. Pobili go strasznie, próbując zmusić go do przyznania się do przestępstwa, którego nie popełnił. Uciekł im i skoczył do Żółtej Rzeki z zamiarem popełnienia samobójstwa. Rybak wyciągnął go na brzeg. Czerwona Gwardia była wściekła. Siłą posadzili go na fotelu i wielkimi żelaznymi gwoźdźmi przebijali jego dłonie. Wujek oszalał.
Kilka tygodni po przyjeździe nauczyciela Zhanga mój ojciec został w pełni zrehabilitowany jako profesor języka angielskiego. Moja matka i młodszy brat wrócili z nim do Pekinu. Dzień przed wyjazdem, mama wzięła mnie na bok.
„Maomao, weź to.” Wcisnęła mi do rąk sznur paciorków swojego różańca. Nigdy nie rozmawiałyśmy o religii, ale wiedziałam, że była katoliczką. Był to jedyny religijny przedmiot, który była w stanie uratować po wielokrotnym splądrowaniu naszego domu przez Czerwoną Gwardię. Ukrywała go w kącie ze złamanymi  miotłami bambusowymi. Działalność religijna odbywała się w tajemnicy. W Chinach nie było można kupić ani Biblii ani żadnych innych przedmiotów religijnych.
„Mamo, ty to zatrzymaj.”
Poklepała moje ręce bez słowa. Schowałam więc go ostrożnie do mojej kieszeni.
Kilka miesięcy później, u Nauczyciela Zhanga zdiagnozowano raka wątroby. Poszłam odwiedzić go w szpitalu z kilkoma koleżankami z klasy. Był ciepły i pogodny jesienny dzień. Spadające liście tańczyły na wietrze i lądowały w chodniku by uschnąć.
Wyglądał blado. To co pozostało z jego białych włosów leżało luźno na poduszce. Nie wiedziałyśmy co powiedzieć i stałyśmy przy jego łóżku przez chwilę. Gdy tylko wyszłyśmy z pokoju, Rui Yin i ja zaczęłyśmy płakać. Wiedziałyśmy, że może to być ostatnia wizyta.
„Zostawiłam moją książkę w jego pokoju szpitalnym. Pobiegnę ją zabrać i dogonię was” powiedziałam, gdy byłyśmy już na ulicy.
Zamknęłam za sobą drzwi i uklękłam przy jego łóżku. Wyjęłam koraliki różańca powoli i wcisnąłem mu do ręki.
„Ojcze Zhang...” Nie mogłam powstrzymać łez.
Iskra podniecenia pojawiła się w jego oczach, łzy poczęły wsiąkać w poduszkę.
„Oh.... Czy...jesteś...katolikiem?”
„Moja mama jest. Proszę niech Pan to weźmie.”
„Niech Cię Bóg... Błogosławi..., Moje... Dziecko.” Podniósł drżącą dłoń w kierunku mojej twarzy. Nabrzmiałe żyły na ręce wyglądały tak jak u suchych liści na wietrze.
Przez ponad dwadzieścia lat prześladował mnie jego wizerunek. Zastanawiałam się, co sprawiło, że on i inni katolicy w Chinach przetrwali te lata cierpienia. Byłby to Bóg?
W zeszłym roku, postanowiłam w końcu, aby się tego dowiedzieć. Zaczęłam uczestniczyć w Obrzędach Inicjacji Chrześcijańskiej Dorosłych. Dowiedziałam się, między innymi, co znaczył dla mnie Ojciec Zhang i ucałowanie jego dłoni tamtego dnia – jak w katolickiej ceremonii. Wszystko co wtedy otrzymał ode mnie to były krople moich łez.
Będę ochrzczona na Wielkanoc.
Czy będę mogła ucałować twoje dłonie, gdy spotkamy się ponownie, Ojcze Zhang?
Emily Wu
Tłumaczył: Adam
Serdeczne podziękowanie dla Adama za przetłumaczenie fragmentu artykułu o prześladowaniach w Chinach. Myślę że ten mały fragment pozwoli nam wyobrazić sobie jak wyglądało życie katolika w Chinach. Wazne tez jest to z tego powodu że model chiński jest dla masonerii modelem docelowym jaki chcą wprowadzić na całym świecie.