W najbliższą sobotę głównymi ulicami Warszawy przejdzie marsz w obronie Telewizji Trwam. Dlaczego tak ważna jest obecność na nim?
– W ogóle bardzo ważne jest to, żebyśmy wszędzie, gdzie jesteśmy, dawali świadectwo prawdzie. Nie możemy pozostać obojętni. Żołnierz, który jest tchórzliwy, znajduje się po stronie wroga. Tak samo dobry, ale bierny i lękliwy człowiek rozzuchwala zło. Bo czy jest dobrym katolikiem ktoś, kto jest tylko obserwatorem, nie daje świadectwa i nie angażuje się po stronie Prawdy i Ewangelii? Tak więc uczestnicząc w tym marszu, chcemy przede wszystkim dać świadectwo, a równocześnie powiedzieć, że katolicy mają swoje prawa. Są obywatelami tej samej kategorii jak ci, którzy tym krajem rządzą, a próbują nas zepchnąć do narożnika.
Takie marsze odbyły się już w wielu miastach w Polsce i za granicą. Na co wskazuje ich fenomen?
– One świadczą o tym, że tworzymy jedność. W tym przypadku Polacy są niezwykle solidarni i widzą, że nie można czekać. Trzeba działać i bardzo jasno upominać się o swoje prawa, o dobro. Można powiedzieć, że zło jest brakiem dobra. Katolicy nie są pariasami we własnej Ojczyźnie. Ale może się tak stać, jeśli nie będą reagowali na ograniczanie swoich praw i nie będą demaskować otaczającego ich zła. Bo nie wystarczy tylko czynić dobrze. Demaskowanie zła jest również ewangelizacją. W Polsce większość stanowią katolicy. Z ich podatków utrzymywany jest rząd, utrzymywani są stanowiący prawo decydenci, którzy jednocześnie prześladują katolików. Bo tego, co robią z Telewizją Trwam, nie da się określić inaczej. Zaczyna się od odbierania dobrego imienia w mediach, dopuszczania do głosu tylko jednej strony, zaś ten, którego się krzywdzi, nie może się wypowiedzieć. Tak teraz postępuje się z Kościołem.
Do czego może to prowadzić?
– Później idzie się dalej, urabia się opinię publiczną, podejmując działania w sferze propagandy. Następny krok to czynne prześladowania. Proszę zobaczyć: na świecie 170 tys. chrześcijan rocznie ginie za Chrystusa. Czy ktoś się o nich upomina? Czy upominają się o nich struktury i organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ, Unia Europejska, parlamenty, rządy? To się dzieje już dzisiaj. Katolicy muszą bardzo jasno mówić, że są obywatelami i jeżeli ktoś nie respektuje ich praw, upomnieć się o nie, powiedzieć rządzącym: To my was utrzymujemy, to my was wybraliśmy. W tej chwili mamy sytuację, że rządzący traktują państwo jak prywatne ranczo. Wydaje im się, że mogą robić wszystko, traktując obywateli jak poddanych, którzy mają tylko płacić i słuchać. Trzeba, żeby ludzie poczuli, że są suwerenami w swojej Ojczyźnie, a decydenci mają służyć Narodowi. Przecież właśnie po to zostali wybrani.
Czym, zdaniem Ojca, powinny charakteryzować się relacje między narodem a rządzącymi?
– Przede wszystkim muszą opierać się na prawdzie, zaufaniu i wspólnocie. Ojciec Święty Jan Paweł II zwracał uwagę na to, że są to elementy, bez których nie ma narodu. W Polsce coraz częściej występuje deficyt prawdy. Coraz częściej chce się doprowadzić do tego, by kłamstwo było czymś normalnym. Nosy bardzo wielu decydentów powinny być długie jak u bajkowego Pinokia. Nie można kłamać, musi się służyć prawdzie. Bez tego nie ma zaufania. Przed wyborami politycy robią wszystko, aby im zaufano. A kiedy już tak się dzieje, przychodzi rozczarowanie. Na takiej podstawie nie da się zbudować wspólnoty. A wtedy nie można też mówić o narodzie, ale o zatomizowanych jednostkach, niewolnikach, z którymi można zrobić wszystko, co się zechce. Trzeba, żebyśmy to sobie wreszcie uświadomili i stanęli razem, człowiek przy człowieku, żebyśmy zobaczyli, że katolicy nie są rozproszonymi jednostkami, i poczuli dumę z naszej wiary. Bądźmy dumni, że niesiemy to ponadtysiącletnie dziedzictwo, które sprawiało, że Polska była wielka i wspaniała. Trzeba to odbudować w ludzkiej świadomości.
I to ta świadomość skłania różne partie polityczne i grupy społeczne do podejmowania działań ponad podziałami?
– Oczywiście, że tak, bo wszyscy jesteśmy Narodem. Są różne charyzmaty i różne dary. Ale naszym zadaniem jest się spotykać i rozmawiać ze sobą w duchu prawdy, dobra wspólnego oraz wzajemnego szacunku. Realizując różne zadania, ubogacamy się. A w sumie budujemy wspólnotę opartą na prawdzie i zaufaniu. Coraz bardziej stajemy się Narodem.
Dlaczego, zdaniem Ojca, informacje o marszach są konsekwentnie pomijane w pewnym segmencie medialnym?
– Żeby utrzymać się przy władzy, rządy komunistyczne potrzebowały mediów, wojska, milicji, ZOMO itd. Były to narzędzia zapewniające im realizację swoich interesów. W Polsce nie od razu wszyscy zauważyli, że po przemianach, które nastąpiły dzięki “Solidarności” po roku 80, zawłaszczono media oraz cały materialny dorobek naszego kraju: banki, stocznie, kopalnie, huty itd. Zaczęło się rozkradanie. Żeby mieć władzę, potrzebowano mediów oraz środków materialnych. I tak powstał trójkąt: władza, media i pieniądze. Warto zwrócić uwagę na to, jak tymi mediami wówczas sterowano, jak je rozdysponowano i komu przyznawano. Poza nazwami właściwie nic się nie zmieniło, stworzono całą gamę pozorów. Sytuacja jest bardzo poważna. Czy my w ogóle wyszliśmy z komunizmu? Ludzie, którym zależało na utrzymaniu takiego stanu rzeczy, weszli do “Solidarności”. Zostaliśmy po prostu oszukani. Media służą władzy dzięki temu, że rządzący mają w nich swoich ludzi. Dlatego bardzo ważne jest, żeby się organizować, działać, jednoczyć się wokół konkretnych celów i nie dać się podzielić.
Akurat to ostatnie koalicji rządzącej i sprzyjającej jej aparatowi medialnemu wychodzi bardzo dobrze.
– Cały czas trwa proces skłócania społeczeństwa. Dąży się do tego, żeby Polaków nastawić przeciwko sobie. Wyśmiewa się ludzi, którzy coś znaczą, organizacje, które są wartościowe dla Narodu i zdrowego państwa. Ośmiesza się patriotyzm i wiarę katolicką. Chce się wywołać poczucie wstydu z faktu bycia Polakiem i katolikiem. Ale co w zamian? Mamy wyjechać, tylko gdzie? W każdym innym kraju poza Polską zawsze będziemy obcy. Jak ptaki, które wypadły z gniazda. Naszym gniazdem jest Polska. Ale o nią trzeba zadbać. Pan Bóg stworzył człowieka, rodziny, z rodzin powstawały rody, a z rodów narody. Ojczyzna jest ojcowizną, wielkim bogactwem, dorobkiem wielu tysięcy pokoleń. W pojedynkę się ginie, ale razem można zdziałać naprawdę wiele. To tak jak z deszczem – parę kropli nie nawodni gleby, ale deszcz nawet pustynię może przemienić w życiodajną ziemię. Najpierw potrzebne jest wzajemne zrozumienie, dostrzeżenie piękna. Piękno i dobro przyciąga oraz budzi wolę do działania.
Bez Pana Boga nie damy rady. W naszym kraju jest takie powiedzenie: “Bez Boga ani do proga”. Pan Bóg nas stworzył, On nas podtrzymuje przy życiu i z nami współpracuje. Trzeba żyć i działać tak, jakby wszystko zależało tylko od nas, ale modlić się tak, jakby wszystko zależało tylko od Pana Boga. On nas wspiera, ale za nas nic nie zrobi. Chce, żebyśmy się rozwijali i stawali się coraz doskonalsi. To jest warunek, abyśmy się mogli dostać do Nieba. Nie może być z naszej strony bezczynności. Pan Bóg ma swoje plany i zwycięża tak, że nieraz nawet nie wiemy, jak to się dzieje. Idziemy wraz z Matką Najświętszą. Nam się często wydaje, że to już koniec, a tu się okazuje, że zwycięstwo przychodzi “za pięć dwunasta”. Trzeba ufać i mieć nadzieję. Wszystko jest w rękach Bożych. Może zwycięstwo będzie wyglądało inaczej, niż je sobie wyobrażamy, ale przyjdzie na pewno. Już widzimy, jak ludzie się integrują, zbierając podpisy, wychodzą do innych i tłumaczą, o co tu chodzi, co się dzieje z Polską. Pytają: Jesteś wierzącym katolikiem? A jeśli tak, to czy popierasz to, co mówią duszpasterze odnośnie do Telewizji Trwam? Przecież w tej sprawie wypowiedzieli się poszczególni biskupi. Wiem, że wielu z nich wysłało listy do przewodniczącego KRRiT – bez rezultatu, a często i bez odpowiedzi. Rada Stała Episkopatu, a następnie Konferencja Episkopatu Polski opowiedziały się za tym, żeby Telewizja Trwam otrzymała miejsce na multipleksie. I nic. To dobrze pokazuje, że działania rządzących są elementem walki z Kościołem. Trzeba to sobie uświadomić i się jednoczyć, bo jak mówił Wincenty Witos: “Polski nie uratuje nawet geniusz. Polskę może uratować tylko cały świadomy i prawy Naród”. Naród o prawych sumieniach. Nad tym musimy pracować.
Dostrzegł Ojciec jakieś symptomy zmiany stanowiska Krajowej Rady do problemu nieprzyznania Telewizji Trwam miejsca na multipleksie?
– Jaka jest sytuacja, najlepiej pokazują komisje sejmowe i senackie. Podczas ich posiedzeń widać, jak jesteśmy traktowani. Widać butę i lekceważenie obywateli przez rządzących, którzy chcąc uniknąć odpowiedzialności za to, co się dzieje w państwie, za afery i nadużycia, milczą. Myślę, że to milczenie jest w pewnym sensie pozostałością po czasach komunistycznych i ma na celu zniechęcenie nas do działania, sprytnie pozostawiając pomiatanie nami dyspozycyjnym mediom. Ta sytuacja jest chora i bardzo niebezpieczna.
Radę na pewno zaskoczyła tak duża skala protestów w obronie katolickich mediów w Polsce. Ojca również?
– Ja się bardzo cieszę, że Polacy, również ci mający różne poglądy, popierają nasze starania. Bo tu toczy się walka o wolność. Dopóki pragniemy tej wolności, Polska nie zginie.
I nawet jeżeli będziemy się różnić w kwestii wyznawanej wiary, trzeba rozmawiać, trzeba się jednoczyć. Nas, chrześcijan, łączy Pan Bóg, ale po Panu Bogu jest Ojczyzna. Ona jest naszym wspólnym dobrem, miejscem na planecie, które dał nam Pan Bóg. Łączą nas język, kultura i historia oraz prawda i dobro. Człowiek jest drogą i podmiotem, liczy się jego godność niezależnie od światopoglądu. Ale nie wolno pozostać obojętnym, bo obojętność prowadzi do samozagłady.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: Nasz Dziennik