Dobrowolne biczowanie i krzyżowanie dla upamiętnienia męczeńskiej śmierci Jezusa Chrystusa jest jedną z tradycji Wielkiego Piątku na Filipinach. Choć krytykowana przez Kościół, tradycja ta corocznie spotyka się z dużym zainteresowaniem.
W trakcie tej drastycznej procesji krew barwi ulice i zostawia ślady na ubraniach przechodniów, okolicznych budynkach i samochodach. Mieszkańcy wiosek również biorą udział w procesji - biczują prętami, uderzają pałkami lub rozdrapują świeże rany patykami ze szkłem. Inni polewają bicze wodą czy podają napoje - czasem gazowane zmieszane z surowym jajkiem dla wzmocnienia cierpiętników. Na koniec wędrówki bliscy pomagają obmywać zakrwawione ciała.
Fotogaleria
Nie wszyscy patrzą na cierpiętników, życie dookoła toczy się zwyczajnym rytmem. Widok zakrwawionych ciał zdążył stać się dla części mieszkańców wiosek czymś zwyczajnym w tym dniu, od dziecka przyzwyczaili oczy do tych wielkopiątkowych tradycji. Krwawa procesja przyciąga natomiast wzrok młodych chłopców, z czerwonymi plamkami na ciele chętnie towarzyszą pątnikom. Chętnie też pomagają biczować.
Każdy z wielkopiątkowych cierpiętników znajduje swoje własne powody żeby wziąć udział w tym niecodziennym wydarzeniu - czasem jest to chęć zadośćuczynienia za popełnione grzechy, innym razem wdzięczność za otrzymane łaski czy błaganie o pomoc w trudnej sprawie. I choć Kościół nie popiera tego rodzaju praktyk, niektórzy z tegorocznych uczestników pojawią się w tym miejscu za rok. I znów będą mieli swoje własne powody.
Źródło: http://www.wiadomosci24.pl