1774-1825 Rzym
„Niebo przybrało kolor ciemnoniebieski, prawie szary. Już sam ten widok wzbudza strach. Wszędzie odczuwać się dawał mocny wiatr z niebywałym wyciem i okropnym gwizdem, który w powietrzu uwielokrotniał się echem jak wycie wściekłego lwa nad całym światem. Strachem i odraza napełnieni zostali ludzie i zwierzęta. W całym świecie zapanowało zamieszanie. Będzie to w czasie, kiedy jedni drugich będą zabijać, bo będą oni w czasie krwawego prawa pięści mordować bez miłosierdzia (czas trzeciej wojny światowej). Boża niszcząca Ręka zaciąży nad tymi nieszczęśliwymi. Ukarze On w swej wszechmocy ich pychę, ich chciwość i bezczelna zuchwałość; Bóg posłuży się przy tym mocą ciemności, aby wytępić odłączonych, odszczepieńców, występnych bezbożnych ludzi, którzy gotowali się do zburzenia Świętej Matki - Kościoła i chcieli go zniszczyć do fundamentów. Ci niegodziwcy chcieli Boga zrzucić z jego czcigodnego tronu. Bóg jednak naśmieje się z nich, z ich złości, i ukarze tych złoczyńców jednym skinieniem swojej wszechmocnej Reki. Uczyni to w ten sposób, że pozwoli mocom ciemności opuścić Piekło. Ogromny legion złych duchów zaleje świat cały i niszcząc wykonają rozkazy Bożej Sprawiedliwości. Złe duchy muszą być Jej posłuszne. Mogą dokładnie tyle szkodzić, na ile im Bóg pozwoli, szkodzić ludziom, ich majątkom i dobrom, ich rodzinnym posiadłościom, wioskom, miastom, domom, ich pałacom i wszystkim innym rzeczom na ziemi. Bóg wyda mocom ciemności surowy rozkaz, aby ze wszystkimi buntownikami, którzy Go obrażają w bezczelny sposób przez swoja pychę i wyniosłość, aby z nimi zrobiły straszny porządek. Bóg pozwoli, że ci grzesznicy będą ukarani przez okrucieństwo strasznych demonów. Ponieważ oni oddali sie dobrowolnie mocy ciemności i razem z nią prześladują Kościół, dopuści Bóg, że zostaną ukarani śmiercią przez złe duchy, okrutne i bez miłosierdzia. Przeciwnie, dobrzy chrześcijanie będą pod przemożna i zwycięska opieka świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ci będą troskliwie nad nimi czuwać i ochraniać ich, tak, że złe duchy nie będą szkodzić im ani ich własności. Dobrzy chrześcijanie zostaną uchronieni przed niemiłosiernym zniszczeniem, które sprawia złe duchy za Bożym zezwoleniem. Zostaną ukryci i nienaruszeni. Bóg pozwoli uczynić złym duchom wiele spustoszenia na ziemi. Zburzą one wszystkie te miejsca, gdzie Boga obrażano przez zbezczeszczenie, służbę namiętnościom i świętokradztwa. Miejsca te wszystkie będą zniszczone i legną w gruzach. Zniknie po nich jakikolwiek ślad. Gdy ten wspomniany akt wiary dopełni się, źli będą ukarani śmiercią, a te niegodziwe miejsca będą zburzone. Wtedy rozjaśni się ponownie". Krzyż na Niebie - ostatnim ostrzeżeniem. Kosmiczna katastrofa. Trzy dni ciemności. Ostatnie żniwo demonów. Klęska szatana. Wskrzeszenie ziemi „Najpierw na niebie zobaczycie wielki złocisty Krzyż. Wszyscy i na całym świecie usłyszycie wielki grzmot, powstanie wicher, jako traba morska, wszystko zmiatać będzie, co stanie na jego drodze. Ziemia nagle zacznie drżeć, początkowo z przerwami, potem bezustannie kolebać się będzie. Gwiazdy będą zmieniały swój kierunek szybko i zupełnie inaczej niż zawsze, widok nieba sie zmieni, zginie Duży Wóz, Mały Wóz, wszystko będzie się od siebie oddalać, niebo stanie się inne, nieprzyjemne. Miedzy wami pojawia się tej nocy ci, co już dawno pomarli. Wszystko zacznie płonąć. Także powietrze i woda. Miłosierdzia dostąpią jedynie ci, którzy maja Boga w sercu. Będą też przebiegać ulicami wytoczone z piekieł wozy, naładowane demonami i złymi duchami. One to czynić będą wielkie spustoszenie, zgiełk, hałas, jęk i płacz. Domy wasze będą się rozpadały jak domki z kart. W tej strasznej godzinie szatani będą sobie śmiało poczynać, porywać będą dusze tych, co to Boga się wyrzekli i szerzyli na świecie niewiarę; tych, co z serc Ludu Bożego Krzyż i wiarę wyrywali. A tej nocy ciemnej niech drżą matki morderczynie, te, co mordowały dzieci poczęte. Wielkiej grozy coraz więcej będzie. Morza i oceany wystąpią ze swoich brzegów i będą iść na lad w postaci wielkiej, stojącej ściany. Potem wszystko obejmie pierścień, który błyskawicznie będzie się rozszerzał z minuty na minute. Będzie stawał się ogniem huraganowym, tak, że obejmie cała kule ziemska. Wszystko zacznie płonąć, woda mórz i oceanów wrzeć będzie i płonąć jak nafta. Jeśli te dni ciemności nie będą od ludzkości odwrócone, wszystko, co żyje na ziemi, w tych dniach ciemności zginie. Łaski Miłosierdzia dostąpią jedynie ci, co Boga maja w sercu, żyją według świętych Bożych Przykazań, mają silną wiarę w Trójce Przenajświętszą, w Niepokalana Dziewice Maryję. Tylko oni mogą przetrwać i przez modlitwę, i ofiarę swego cierpienia przetrwają. Po trzech dniach strasznej nawałnicy, strasznego gniewu Bożego, ciemności będą powoli opuszczały zbolała, opuszczona planetę Ziemie. Widok jej będzie straszny. Będą zgliszcza, same zgliszcza, popioły. Tam, gdzie były góry, będą rozpadliny i gotującą się w nich woda. Tam, gdzie były morza, będą kamienne, błotniste obszary. W tym czasie wszystkie wody będą zatrute i ciemne jak smoła. Piątego dnia zstąpi z Nieba wielki, święty, majestatyczny Anioł Boży w białych szatach. W dłoni będzie trzymał gałązki hizopu i On to, do wszystkich mórz, rzek i oceanów włoży owe gałązki hizopu i oczyści wody, i znowu gorzka woda zmieni się w słodka, nadająca się do picia. A woda stanie się jasna, uświęcona mocą Bożego hizopu, i będzie zdrowa, jako napój. W tym czasie nie będzie też drzew i nie będzie żadnej roślinności, tylko nagie skały."
(Tom I, orędzie nr 71, VI 1985 r.)
Błogosławiona Elżbieta Canori Mora
Nasza kultura będąc zdominowana przez wszechobecny konsumizm nie rozumie w pełni wyrażenia na zawsze także w "przymierzu małżeńskim" (foedus matrimoniale). Próbuje się udowadniać niemożliwość wytrwania aż do śmierci i stawia się tezę o "miłości czasowej". Społeczność akceptująca rozwody jest wspierana działaniami prawnymi skierowanymi do ułatwienia polityki rozwodowej państw. Kościół jest chyba jedyną instytucją, która ciągle naucza o miłości nierozerwalnej, wiernej w małżeństwie na wzór miłości Chrystusowej. Stąd się rodzi aktualność prezentacji takich osób, które pozostają wierne nawet, gdyby między nimi była prawna lub faktyczna separacja albo, gdyby miłość jednej osoby trwającej w związku małżeńskim nie była odwzajemniana. Taką wierną w miłości małżeńskiej jest bł. Elżbieta Canori Mora, która przez swoją nieodwzajemnioną miłość do małżonka, doprowadziła go do zmiany swego życia. Oddając się wychowaniu swych dzieci przyjmowała najcięższe prace i służbę ubogim. Łącznie z bł. Janiną Beretta Molla. stanowi b. Elżbieta dla naszych czasów przesłanie Chrystusowe na temat wierności i życiodajnej siły małżeństwa.
Urodziła się w Rzymie 21 XI 1774 r. w rodzinie arystokratycznej. Otrzymała staranne wychowanie domowe oraz wykształcenie w Kolegium Sióstr św. Augustyna w Casci (1785-1788). Okres dzieciństwa i młodości nacechowany był niezwykłym spokojem duszy, który płynął z pierwszej miłości do Chrystusa zaszczepionej w kolegium sióstr. Tam już się zaczęło jej "całkowite oddanie Panu" (tutta al Signore).
Choroba płuc przerwała jej pobyt w kolegium, nastąpiło "duchowe oziębienie" i w wieku 19 lat przyszła ziemska miłość do Krzysztofa Mora, syna jednego z najsławniejszych lekarzy Rzymu. Do sakramentu jednak przygotowała się duchowo i 10 I 1796 r. wypowiadając słowa "przyrzekam ci wierność aż do końca życia" dobrze rozumiała, co te słowa oznaczają. Miłość męża była jednak bardzo zazdrosna i powodowała odsunięcie tej szczęśliwej pary od wszystkich przyjaciół. Taka "miłość" już w ciągu roku pchnęła Krzysztofa do innej kobiety. To spowodowało nie tylko szkody materialne, ale i duchowe w rodzinie. Mimo takiego stanu Elżbieta urodziła 4 córki (dwie zmarły po urodzeniu), a Marianna i Lucyna były do końca życia prawdziwymi towarzyszkami ciężkiego życia matki. Choroba Elżbiety w 1801 r. doprowadziła do nowego nawrócenia i powrotu ku pierwotnej więzi z Chrystusem. Obudziła się z "moralnego letargu", zarzuciła stroje i próżne zabawy, chciała dokonać w swojej duszy prawdziwego nawrócenia. "Zwyciężyłaś moja Święta Miłości, zwyciężyłaś twardość mego serca - napisała o tym okresie.
Opuszczona w ziemskiej miłości znalazła Miłość Największą - Jezusa Chrystusa - Ukrzyżowanego. Wyrzucona z domu męża wynajęła mieszkanie i pozostawała z dziećmi niemal w nędzy. Mąż zaś uwikłał się w życie niemoralne. Ta sytuacja pogłębiła jej życie duchowe i postanowiła ofiarować resztę swoich dni za nawrócenie męża. Mąż uwikłany w życie rozpustne wyrzucał Elżbiecie jej częste przebywanie w kościele. Powiedziała mu kiedyś w takiej sytuacji: "Wrócisz i ty pewnego dnia do Pana". Wobec niego zachowała zawsze postawę miłości, wierności, otwartości, dyspozycyjności, wybaczenia.
Tej miłości wobec ojca uczyła także swoje dzieci. Nie uległa presjom środowiska, a nawet perswazjom swego spowiednika i nie zgodziła się na separację. Sprzedała wszystkie swoje majętności, jakie jeszcze posiadała, aby leczyć swego męża w ciężkiej chorobie i w celu spłacenia długów, za które groziło mu więzienie. W sytuacji materialnej niemal graniczącej z nędzą podjęła się pracy w charakterze krawcowej.
Jak się dowiadujemy z listów pisanych do męża nieobecnego z racji podjęcia pracy w oddalonym miejscu, sprzedała nawet kury i sprzęty domowe dla utrzymania dzieci. Obie córki wychowane w atmosferze prawdziwie religijnej stanowiły dla Elżbiety umocnienie duchowe. Jedna z nich wstąpiła do klasztoru (tam zmarła w opinii świętości), a druga wstąpiła w związek małżeński i zmarła młodo zostawiając córeczkę. Pod wpływem swego kierownika duchowego w 1807 r. złożyła śluby w III zakonie trynitarzy. Natchniona charyzmatem III zakonu oddała się służbie chorym, biednym przyjmując i goszcząc ich w swoim domu. W ten sposób "poszerzyła swoją rodzinę". W 1816 r. powrócił z odległego miejsca swej pracy mąż.
Przyjęła go z nadzieją, że dystans tylu dni zmienił jego serce. Okazało się to złudzeniem. Oddała się więc całkowicie Chrystusowi i Jemu powierzyła troskę o swoje dzieci. Dom jej coraz bardziej stawał się jakby małym "sanktuarium", gdzie znajdowali schronienie biedni, chorzy i potrzebujący pomocy. Wtedy zaprzyjaźniła się z inną świętą tego czasu i podobnej duchowości Anną, Marią Taigi. W lutym 1825 r. zachorowała ciężko i czując, że zbliża się śmierć utwierdziła swe córki w wierze i poleciła im pamięć, iż Krzysztof Mora "jest ciągle ich ojcem". Zmarła w opinii świętości 9 II 1825 r. Została pochowana w kościele San Cariino w Rzymie. Pod wpływem śmierci Elżbiety potraktowanej przez Krzysztofa jako ofiary w intencji jego nawrócenia i pod wpływem listów córki Marianny, która w 1833 roku zmarła w klasztorze, także on pomyślał o swym nawróceniu. Wstąpił do franciszkanów konwentualnych i z czasem został wyświęcony na kapłan.
Zmarł jako zakonnik 8 IX 1845 r. W kontekście rozumienia małżeństwa chrześcijańskiego jako "przymierza" postawy bł. Elżbiety Mora mogą stanowić dla rodzin dotkniętych podobnymi problemami niewierności małżeńskiej wspaniały przykład i umocnienie w tymże przymierzu małżeńskim.
Żyjemy zanużeni w realności socjalno-kulturalne deprecjonujące takie wartości jak: wierność, nierozerwalność, duch poświęcenia i wyrzeczenia, miłość bezinteresowna i przebaczenie. Dlatego rodzą się trudności porozumienia między małżonkami wzajemnie oraz między rodzicami i dziećmi. Konsumizm, brak solidarności, proponowane przez niektóre środki masowej komunikacji zasady miłości eksperymentalnej lub proponowanie życia wspólnego bez zobowiązań - stanowią "plagi" dzisiejszej cywilizacji. W roku rodziny (1994) bł. Elżbieta Canori Mora została ukazana światu jako znak sprzeciwu i wzór do naśladowania.
"Ślubuję Ci na zawsze - Elżbieta Canori Mora" - jeden z rozdziałów książki
Ks. Henryka Misztala - Geniusz Kobiety. Aspekt etyczno-społeczny
wydanej przez Wydawnictwo Diecezjalne Sandomierz, 1996, str. 165-169
Maria-Teresa z Hamburga