wtorek, 13 marca 2012

Święci na każdy dzień roku - 12 marca – Św. Alojzego Orione, Św. Maksymiliana

Św. Alojzy 

Św. Alojzy urodził się 23 czerwca 1872 r. jako syn kamieniarza w Pontecurone, w pobliżu Tortony (Włochy). Był najmłodszym z czterech braci. Imię Alojzy otrzymał na Chrzcie świętym dla upamiętnienia brata, który to imię otrzymał, a zmarł przedwcześnie. Ponadto matka chciała chłopcu dać w św. Alojzym najpiękniejszy wzór do naśladowania. Orione otrzymał jeszcze jedno imię, Jan, gdyż właśnie 24 czerwca odbył się jego Chrzest. Kiedy Alojzy miał 6 lat, rozpoczął naukę w szkole prywatnej w stopniu podstawowym. W wolnych godzinach pomagał w domu. W trzynastym roku życia zgłosił się do franciszkanów. Pozostał tam jednak niecały rok - musiał wracać do domu, gdyż rozchorował się na zapalenie płuc. Po powrocie do zdrowia pomagał ojcu w brukowaniu ulic i dróg. Miejscowy proboszcz poznał się na niezwykłych zaletach chłopca - zarówno moralnych, jak i duchowych. Dlatego umieścił go w internacie, który założył i prowadził św. Jan Bosko w Turynie (wrzesień 1886). Orione miał wówczas 14 lat. Ponieważ Alojzy należał do najlepszych uczniów, przełożeni mieli nadzieję, że młodzieniec zgłosi się do nowicjatu, by w szeregach św. Jana Bosko pracować dalej. Orione jednak po wewnętrznej walce uznał, że jego droga jest gdzie indziej. Wstąpił do diecezjalnego seminarium duchownego w Tortonie (październik 1889 roku). Miał wówczas 17 lat. Ponieważ rodziców nie było stać na opłacanie kosztów w seminarium, mieszkał wraz z klerykami-kolegami w małej przybudówce, należącej do katedry, i usługiwał do Mszy świętej kanonikom. Równocześnie był stróżem katedry. 13 kwietnia 1895 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 23 lata. Jako kleryk seminarium biskupiego Alojzy zbierał w swojej izdebce ubogich chłopców i uczył ich prawd wiary. Wspierał ich także materialnie, o ile tylko pozwalały na to jego skromne możliwości. Biskup, widząc u kleryka tę pracę apostolską, neoprezbitera, przeznaczył go do konwentu św. Klary, powierzając mu duchowe kierownictwo tamtejszej młodzieży. Równocześnie młody kapłan udzielał się chętnie z kazaniami i rekolekcjami w okolicznych parafiach. Nawiedzał szpitale, więzienia, domy ubogich, by nieść pomoc duchową. Alojzy zdawał sobie wszakże sprawę z tego, że zadanie jest ponad siły, że przecież należy zapewnić trwałość rozwiniętemu dziełu. Dlatego, podobnie jak św. Jan Bosko, zaczął sobie dobierać wśród wychowanków przyszłych kapłanów i wychowawców. Tak powstała w roku 1903 nowa rodzina zakonna pod nazwą Synów Bożej Opatrzności, zwana popularnie orionistami. Z czasem powstała także gałąź żeńska. Następnie Alojzy założył zakon kontemplacyjny, który miał stanowić duchowe i modlitewne zaplecze dla podejmowanej działalności. Alojzy zakładał szkoły, uczył w nich rzemiosła, przygotowywał do pracy na roli, tworzył internaty. Pełen troskliwości o zbawienie dusz nie zapomniał Don Orione także o misjach zagranicznych, zakładając placówki: w Argentynie, Brazylii, Chile, w Urugwaju itp., by nieść pomoc włoskim emigrantom. Don Orione łączył aktywność z kontemplacją. Przeprowadził akcje ratunkowe po trzęsieniu ziemi na Sycylii w 1908 r. Na własnych rękach wynosił rannych, dostarczał żywności głodnym, starał się o dach nad głową dla bezdomnych, przygarniał do swoich domów sieroty. Na polu klęski pozostał trzy lata, mobilizując wszelkie sobie dostępne środki do niesienia pomocy. Podobną pomoc niósł w mieście Marsica (Marsi) w Abruzzach, nawiedzonych trzęsieniem ziemi w roku 1915. Szczególnie ciepły stosunek żywił Alojzy do Polski. Mimo że nigdy w niej nie był, ukochał ją za jej szczególną wierność Bogu, za jej umiłowanie wolności i za szczególne nabożeństwo polskiego narodu do Najświętszej Maryi Panny. Zwykł był mawiać, że gdyby nie był Włochem, chciałby być Polakiem. Gdy dnia 1 września 1939 roku Niemcy hitlerowskie napadły na Polskę, kazał odprawić w intencji naszej Ojczyzny nabożeństwo błagalne o ratunek dla niej. Przy ołtarzu kazał umieścić flagę biało-czerwoną. Alojzy Orione zmarł na zawał serca 12 marca 1940 r. Jego ciało spoczywa w Tortonie, w kościele orionistów. Jan Paweł II ogłosił go błogosławionym w 1980 r. Jego kanonizacji dokonał 16 maja 2004 r. w Rzymie.

Św. Maksymilian 

Św. Maksymilian, męczennik, pochodził z Numidii (dzisiejsza Algieria). Był synem legionisty Pabiusza Wiktoryna. Mając 21 lat został powołany do wojska. Przekonany, zgodnie z powszechnym wówczas poglądem, że służba ta jest sprzeczna z życiem chrześcijanina, stanowczo jej odmówił. Został za to skazany na śmierć przez ścięcie mieczem 12 marca 295 roku. Zachowały się akta procesu św. Maksymiliana. 
A oto ich niewielki fragment:
„Dion, prokonsul, rzekł: — Jak się nazywasz?
Maksymilian odpowiedział: — A na co ci trzeba znać moje nazwisko? Mnie służyć w wojsku nie wolno, bo jestem chrześcijaninem.
Dion, prokonsul, rzekł: — Przebadać go.
A gdy poddano Maksymiliana badaniom, rzekł: — Nie mogę służyć w wojsku. Nie mogę czynić złego. Chrześcijaninem jestem.
Dion, prokonsul, rzekł: — Zmierzyć go.
Gdy go zmierzono, odczytano urzędowo: Ma 5 stóp i 10 cali.
Dion, prokonsul, rzekł: — Nacechować go.
Maksymilian, stawiając opór, rzekł: — Nie dam sobie tego zrobić. Nie mogę służyć w wojsku.
Dion rzekł: — Wstąp do wojska, byś nie zginął (...) Zważ na swoją młodość i wstąp do wojska. To bowiem przystoi młodzieńcom.
Maksymilian odpowiedział: — Wojowanie jest u pana mojego. Nie mogę walczyć dla świata. Już powiedziałem: Chrześcijaninem jestem.
Dion, prokonsul, rzekł: — W prześwietnym orszaku panów naszych — Dioklecjana i Maksymiana, Konstancjusza i Maksyma znajdują się żołnierze chrześcijańscy i pełnią służbę wojskową.
Maksymilian odpowiedział: — Oni sami wiedzą, co im wypada. Ja wszelako jestem chrześcijaninem i nie mogę czynić złego (...) Dion prokonsul: — Wykreślić z listy jego nazwisko.
A gdy je skreślono, Dion oznajmił: — Ponieważ z powodu buntowniczego twojego usposobienia uchyliłeś się od służby wojskowej, otrzymasz odpowiedni wyrok dla przykładu innych.
I odczytał z tabliczki dekret: — Maksymilian ma być ścięty mieczem za to, że wbrew dyscyplinie uchylił się od przysięgi wojskowej.
Maksymilian odpowiedział: — Bogu dzięki!
Miał 21 lat, miesięcy 3, dni 18. Gdy go prowadzono na miejsce stracenia, tak mówił: — Bracia najukochańsi! Z jak największym według możliwości zapałem i z najgorętszą chęcią spieszcie, byście zobaczyli Pana i otrzymali odeń taki również wieniec.
I z wyrazem radości na obliczu powiedział do swojego ojca te słowa: — Daj, ojcze, temu katowi moją nową szatę, którąś mi przygotował do wojska”. 
Po pewnym czasie również ojciec św. Maksymiliana, Wiktor, poniósł śmierć męczeńską za wiarę i tak połączyli się u niebieskiego Wodza ojciec i syn. Ciało św. Maksymiliana pochowano w pobliżu grobu i bazyliki św. Cypriana w Kartaginie.
Po pewnym czasie również ojciec św. Maksymiliana, Wiktor, poniósł śmierć męczeńską za wiarę. Ciało św. Maksymiliana pochowano w pobliżu grobu i bazyliki św. Cypriana w Kartaginie.