środa, 29 lutego 2012

Masoneria potrzebna Polsce?

Artykuł sprzed 2010r

Ks. prof. Jerzy Bajda

Jest to niepojęty fenomen i paradoks zarazem: Radio Maryja wyświadcza Polsce i całemu Kościołowi wspaniałą przysługę, co jasno widzą ci, którzy tego Radia słuchają, a równocześnie pewne grupy i jednostki medialne uporczywie zwalczają to Radio, powtarzając w kółko te same frazesy i zmyślenia, dawno już obalone i skorygowane przez ludzi kompetentnych.

Ze zdziwieniem i zaskoczeniem przeczytałem informację o odrodzeniu żydowsko-masońskiej organizacji B’nai B’rith w Polsce po niemal 70 latach nieobecności. W artykule Stanisława Krajskiego ("Nasz Dziennik", 22-23.09.2007 r.) znajduje się informacja, że przed II wojną światową organizacje masońskie rozwiązał prezydent RP, a także sporo danych historycznych interesujących dla każdego Polaka. Zawiera też zdumiewającą wiadomość, że dla tej grupy masońskiej w Polsce "najważniejszym, pierwszorzędnym problemem są "kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam". Podnosi ten aspekt ks. Waldemar Kulbat, dzieląc nastrój autentycznego zaskoczenia tą wiadomością ("Nasz Dziennik", 25.09.2007 r.).
Wiadomości z nadzieją?
Podchodząc w dobrej wierze do tego rodzaju informacji, można by snuć przypuszczenie: Radio Maryja zdobyło już renomę i popularność w różnych krajach, może więc należałoby pomyśleć o transmisjach w języku hebrajskim do Izraela lub innych krajów o dużym procencie (promilu) ludności żydowskiej. Pewnie więc zaczną się na ten temat pertraktacje dotyczące płaszczyzn i rodzajów współpracy. Pomogłoby to usunąć ze świadomości Izraelitów różnych uprzedzeń i stereotypów krzywdzących Polskę i Kościół katolicki. Jednak te optymistyczne pomysły zostają natychmiast zburzone, z chwilą, gdy czytamy w przesłaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że zakazanie działalności tej organizacji przez prezydenta RP w 1938 r. wynikało "z absurdalnych obaw, nieporozumień oraz wprowadzenia w błąd" ("Nasz Dziennik", 25.09.2007 r.). O ile mi wiadomo, to św. ojciec Maksymilian Kolbe miał na ten temat inne zdanie, ponieważ obserwował z bliska działalność masonerii we Włoszech, Polsce i na całym świecie (zob. Św. Maksymilian Maria Kolbe o masonerii i Żydach. Pisma wybrane, "Ostoja", Krzeszowice 2001). Podobne zdanie jak św. o. Maksymilian miał również kard. August Hlond ("Idziemy", nr 37, 16.09.2007 r.). 
Gdzie ten rasizm i ksenofobia…
Masoneria zawsze usiłowała się wciskać w łaski monarchów i Kościoła, aby pod pozorami legalności prowadzić swoją wywrotową robotę. Nie wiem, czy prezydent Lech Kaczyński ma wystarczające racje i powody, aby całkowicie dezawuować decyzję Ignacego Mościckiego i wyrażać nie tylko otwarte wotum zaufania, ale także radość i satysfakcję z powodu powrotu na scenę Polski tej masońskiej organizacji. W przesłaniu prezydenta bowiem, skierowanym do członków tej loży, znalazły się słowa pochwalające B’nai B’rith za wybitne zasługi w zwalczaniu "rasizmu, antysemityzmu i ksenofobii". Nie wiem, czy pan prezydent pamięta, że pewne dokumenty Unii Europejskiej potępiały wielokrotnie Polskę za rzekomy "rasizm, antysemityzm i ksenofobię", dla których to aktów potępienia jedynym obiektywnym powodem było trwanie Polski przy chrześcijańskiej wierze i niezmiennych zasadach moralnych należących do nieśmiertelnego dziedzictwa ludzkości. A należy pamiętać, że autorami tych dokumentów piętnujących Polskę byli przede wszystkim masoni, którzy zapełniają Parlament Europejski w większości dochodzącej do 60 proc. (według wywiadu, jaki dał dla agencji Zenit historyk Miguel Guerra). Wprawdzie podobno ta organizacja przyczyniła się do skorygowania poglądu na temat genezy obozów koncentracyjnych, ale nie uczyniła niczego, aby obronić Polskę przed krzywdzącymi oszczerstwami rozsiewanymi przez historyków takich jak Jan Tomasz Gross lub Instytut Wiesenthala, o czym szczegółowo pisał prof. Jerzy Robert Nowak. 
To wszystko każe nam obawiać się, że tak bliskie zainteresowanie panów z B’nai B’rith Radiem Maryja może wiązać się z tym, iż w ich interesie leży jak najwytrwalsze podtrzymywanie kłamliwego zarzutu "antysemityzmu" pod adresem Radia Maryja, ponieważ ideologowie żydowscy potrzebują – nawet sztucznie spreparowanej – świadomości, że są atakowani, aby mogli duchowo się jednoczyć i mobilizować swoje siły dla realizacji światowych celów (zob. Jonathan Sacks, Love, Hate and Jewish Identity, 1997). Jest godne zastanowienia, jak Żydzi łatwo zapomnieli, ile zawdzięczają Polakom, i z uporem podtrzymują zarzut "antysemityzmu". Ksiądz biskup Albin Małysiak w pewnym wywiadzie powiedział: "Ja jestem oburzony z tego powodu, co tam robią w Nowym Jorku. Jest tam tzw. Instytut Wiesenthala i tam mówią, że Polacy są antysemitami. To jest kłamstwo! Polacy są normalnym narodem!" (www.opoka.org.pl).
Nieustająca nie-święta wojna
Jest to niepojęty fenomen i paradoks zarazem: Radio Maryja wyświadcza Polsce i całemu Kościołowi wspaniałą przysługę, co jasno widzą ci, którzy tego Radia słuchają, a równocześnie pewne grupy i jednostki medialne uporczywie zwalczają to Radio, powtarzając w kółko te same frazesy i zmyślenia, dawno już obalone i skorygowane przez ludzi kompetentnych. Jeżeli w tych atakach pojawia się jakaś nowość, to polega ona głównie na wyższym stopniu złośliwości i podłości (jak to było choćby z artykułem niejakiego Pałasińskiego) albo na coraz bardziej dziwacznej pomysłowości w ubieraniu tych samych kłamstw w szatę literacką lub "naukową". Stąd zwalczanie tych zarzutów jest równie nużące jak bezowocne; to jest coś, jakby ktoś nieustannie ścierał mokrą plamę pod dziurawą rynną w czasie słoty. A tu nieustannie leje się ta dziennikarska woda (niekiedy bardzo cuchnąca) z dziurawych, nienadających się do naprawy mózgów. Pewne stereotypy są już tak skostniałe i nieusuwalne, że graniczy to z patologią. W moim najgłębszym przekonaniu na przykład zarzut antysemityzmu jest tak absurdalny, że (jak to już komuś napisałem) żaden rozsądny człowiek nie może go brać na serio. Tymczasem wydaje się, że pan prezydent bierze na serio ten zarzut, ponieważ dziękuje masonom z B’nai B’rith za to, że walczą z "rasizmem, antysemityzmem i ksenofobią". Wprawdzie użycie tego rodzaju zwrotu może być tłumaczone jako dowód wysokiej kultury dialogu politycznego, ale w polityce są potrzebne obok kulturalnych zwrotów także zdecydowane posunięcia rzutujące na całą przyszłość. Osobiście zaczynam się lękać o tę przyszłość i o dalszy kierunek decyzji pana prezydenta. Wolałbym być świadkiem innej decyzji pana prezydenta. Prezydent Lech Kaczyński powinien podtrzymać w mocy zakaz wydany przez Ignacego Mościckiego i od siebie surowo zabronić tym panom jakiejkolwiek działalności masońskiej w Polsce. 
Radio Maryja niezbędne dla Polski
Jeszcze raz zastanówmy się nad tym, dlaczego tym panom z B’nai B’rith tak zależy, aby "zaopiekować się" Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Wiadomo, że kto ma media, ten ma władzę. Kiedyś to były gazety, potem przyszły inne wynalazki i odgrywają one ogromną rolę w formowaniu i deformowaniu ludzkiej świadomości. Wiemy również, że jest w świecie pewien naród, który od dawna czyhał na to, aby mieć w rękach wszystkie media. Interesujący jest na ten temat wykład (referat), jaki w swoim czasie wygłosił św. Maksymilian Maria Kolbe do członków Akcji Katolickiej. Ojciec Maksymilian nie krył tego, że celem masonerii jest "zniszczyć wszelką religię, a zwłaszcza chrześcijańską". Nasz święty przytoczył słowa Żyda francuskiego nazwiskiem Cremieux, który na zjeździe masonów powiedział: "Miejcie sobie wszystko za nic, za nic pieniądze, za nic poważanie, prasa jest wszystkim. Mając prasę, będziemy mieli wszystko" (św. Maksymilian Kolbe, dz.cyt., s. 21). Podobnie na międzynarodowym zjeździe rabinów w Krakowie w roku 1848 rabin angielski Mojżesz Montefiore głosił: "Jak długo gazety świata nie będą w naszych rękach, wszystko na nic się nie przyda. Bądźmy pomni przykazania XI: "Nie będziesz cierpiał nad sobą żadnej obcej prasy, abyś długo panował nad gojami. Zapanujmy nad prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy"" (tamże, s. 21-22). Ojciec Maksymilian w cytowanym wykładzie dostarcza wielu świadectw dowodzących zgubnego wpływu prasy kierowanej przez Żydów w dziedzinie wiary i moralności; pomijam szczegóły. Przytoczę tylko pewne opinie osób godnych wiary. Biskup Ketteler powiedział, że "kto względem prasy jest obojętny, ten nie ma prawa zwać się wiernym synem Kościoła" (tamże, s. 24). Pius IX mówił: "Jest świętym obowiązkiem każdego katolika popierać prasę i rozszerzać ją między ludem. Dobra prasa to najpożyteczniejsze dzieło, które kładzie ogromne zasługi". Leon XIII głosił: "Zła prasa zgubiła chrześcijańską społeczność, trzeba jej zatem przeciwstawić dobrą prasę. Katolicy nie powinni ustawać w pracy dla swojej dobrej prasy, pamiętając o tym, że dobra prasa to nieustająca misja" (tamże, s. 25). Ojciec Maksymilian bolał nad tym, że "brak nam jeszcze ogólnego porozumienia się w tej pracy i wzajemnej pomocy" (s. 26). 
Uważam, że to, co tu powiedziano na temat "dobrej prasy", odnosi się w równej mierze do dobrych mediów, to jest do Radia Maryja i Telewizji Trwam. Cały Naród (cały Kościół polski) powinien jak jeden mąż wspierać te media i w nich uczestniczyć, poszerzając możliwości ich oddziaływania na społeczeństwo. Ponieważ te media "toruńskie" są prawdziwie niezależne (bo są katolickie), dlatego są "solą w oku" tych kręgów politycznych i ideologicznych, które usiłują zniszczyć chrześcijaństwo, aby stworzyć nowego typu dyktaturę globalną. Tylko te media katolickie są ostoją wolności – nie tylko wolności sumienia, bo ta wolność trwa nawet w kajdanach, ale wolności społecznej, wolności kultury, wolności narodu, jako podmiotu kształtującego swą zbiorową tożsamość w oparciu o skarb wiary i narodowego dziedzictwa. Istotne jest to, że tu panuje wolność dla prawdy i dlatego na gruncie prawdy jest możliwe spotkanie pokoleń i kręgów społecznych dzielących się wzajemnie swoim duchowym bogactwem. Wolność i prawda, które łączą się w szczególną syntezę, umożliwiają budowanie kultury miłości i solidarności międzyludzkiej, co w tak wzruszający sposób daje się obserwować we wszystkich akcjach i spotkaniach Radia Maryja. Ludzie zaczynają kochać Boga i Polskę, a więc te wartości, które przez tyle lat usiłowała nam zohydzić propaganda komunistyczna, a teraz tę samą podłą robotę robią piśmidła postkomunistyczne, liberalne i masońskie. Jest rzeczą niesłychanie smutną, że to, co jest niekwestionowanym i tak głęboko żywotnym dobrem Polski, jest niezauważane, a nawet podawane w wątpliwość przez niektóre osoby wysoko stojące. Jest to ból nad bóle i zgorszenie rozdzierające serce Narodu. Ile jeszcze trzeba modlitwy i ofiary, aby wszyscy zrozumieli, że przez ten prawdziwy dar z Nieba, dar Maryi Niepokalanej, Bóg chce uratować Polskę od ostatecznej zguby, od utonięcia w bajorze indyferentyzmu i ateizmu? 
Niebezpieczna dwuznaczność
W przesłaniu pana prezydenta do grupy masońskiej zawiera się jeszcze jeden element budzący niepokój. Jest to coś paradoksalnego, ale tym źródłem niepokoju dla mnie jest przekonanie pana prezydenta, że w tej konkretnej sytuacji wolno powołać się na słowa Papieża Benedykta XVI z grudnia 2006 r. który przypomniał ogólnie znaną prawdę, że "wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz Boga i posiadamy niewyobrażalną godność i wartość". Powiedział także coś, co wymaga komentarza: "Żydzi i chrześcijanie są powołani do współpracy w uzdrawianiu świata przez promowanie duchowych i moralnych wartości opartych na naszej wierze". Otóż trzeba sobie zdać sprawę z tego, że Żydzi nie myślą przy pomocy naszych, ogólnoludzkich kategorii, lecz mają swoją własną filozofię, która jest nie do pogodzenia z naszą, chrześcijańską. Na przykład według Majmonidesa, którego poglądy są nadal podtrzymywane przez elitę żydowską, "nie-Żyd" nie jest człowiekiem, poganin jest jak zwierzę [1]. Według tego klucza orzeka się, że chrześcijanie, obciążeni grzechem "idolatrii" (z powodu wiary w bóstwo Chrystusa), nie cieszą się "wspólnym dziedzictwem" z Izraelem [2]. Według czołowych ideologów żydowskich, chrześcijanie mogą być wyjątkowo dopuszczeni do współpracy z Żydami, jeśli to pomaga Żydom osiągnąć ich cele. Według nich, chrześcijanie, którzy akceptują boskość Jezusa, są wykluczeni z ostatecznego zbawienia [3]. Niepokojąco i dwuznacznie brzmi zwłaszcza wyrażenie "uzdrowienie świata", które w naszym odczytaniu jest całkowicie niewinne, natomiast w kontekście żydowskiej ideologii jest to zwrot wyrażający dalekosiężny i ogólnoświatowy program poddania całego świata wymaganiom prawa żydowskiego, to jest Tory w postaci tak zwanego prawa noachickiego. Taki program formułuje na przykład charyzmatyczny rabin Menachem Schneerson, wzywając do ostatecznego usunięcia z powierzchni ziemi wszystkich innych niż judaizm religii, poprzez ustanowienie powszechnie obowiązującego tzw. prawa noachickiego. Rabin Simcha Mediwinsk w pracy "Ohr Sameach" zwraca uwagę na związek prawa noachickiego z "sądowniczą władzą żydowskich królów posiadających mandat do "naprawiania świata"" – tikkun olam [4]. Także amerykańska synagoga reformistyczna przyjęła formułę "tikkun olam" jako dyrektywę swego działania na najbliższe dekady XXI wieku w swych zasadach uchwalonych w czerwcu 1999 r. w Pittsburgu: "Przynosimy Torę światu, kiedy staramy się wypełniać najwyższe etyczne nakazy w naszych stosunkach z innymi i z całym Bożym stworzeniem. Partnerzy Boga w "tikkun olam", w naprawianiu świata, jesteśmy wezwani dopomagać w nadejściu wieku mesjańskiego" [5]. Książkę pod tym tytułem wydał Dawid Schatz (1997). Przede wszystkim za terminem tym opowiada się główny nurt ortodoksyjny reprezentowany przez naczelnego rabina Brytyjskiej Wspólnoty Narodów (British Commonwealth) Jonathana Sacksa. Na konwencji "unii ortodoksyjnej" wystąpił on z orędziem podkreślającym "odpowiedzialność judaistycznej ortodoksji za doskonalenie świata Boga" [6]. Ten program "doskonalenia świata" w ujęciu judaizmu jest ściśle polityczny i dąży do poddania wszystkich narodów wymogom Tory, także za pomocą środków przymusu. Nie bez znaczenia jest wiadomość, że w Jerozolimie ogłoszono uroczystą inaugurację Sanhedrynu po niemal 2000 lat. Termin uroczystości – 13 października. Data znacząca" (według MichNews, 18 września 2007 r.).
Nie będę wchodził w szczegóły. Jednym z elementów taktyki jest sianie zamętu, szczególnie w łonie wspólnot religijnych, powodującego wzrost antysemityzmu, co ma doprowadzić do przyspieszenia ery mesjańskiej. Wtedy Izrael zostanie w pełni odbudowany, co jest interpretowane przez pewnych teologów żydowskich, jako spełnienie "nadziei Izraela" równoznaczne ze zmartwychwstaniem. (Nie pamiętam niestety nazwiska uczonego z Harvardu, który głosił, że prawdziwe zmartwychwstanie nastąpi wtedy, kiedy Izrael zostanie w pełni przywrócony do władzy). Tak czy inaczej te cele związane z "naprawą świata" w ujęciu żydowskim mają charakter doczesny, czysto ziemski i nie ma żadnego powodu, aby chrześcijanie włączali się w działalność dokładnie inspirowaną i sterowaną przez ideologiczne ośrodki żydowskie i masońskie. Natomiast zadaniem chrześcijan jest starać się zrozumieć różnych ludzi i usiłować im przybliżyć Chrystusa, "ponieważ nie dano ludziom żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni" (por. Dz 4, 12). Jeżeli z różnymi narodami i kulturami można prowadzić dialog na gruncie prawa naturalnego względnie rozumu otwartego na transcendencję (por. wykład Benedykta XVI w Regensburgu), to z Izraelitami można prowadzić dialog tylko na gruncie Słowa Bożego, przybliżając im właściwe rozumienie Starego Testamentu, otwarte na spełnienie się w Chrystusie. Jednak doprowadzenie Żyda do wiary jest zawsze cudem łaski Bożej, o którą należy się modlić. Dlatego należy podtrzymać inicjatywę św. ojca Maksymiliana, który zawsze modlił się za "masonów", a nie tylko za niezidentyfikowanych "nieprzyjaciół Kościoła". Także należy wrócić do starych formuł liturgicznych, według których Kościół modli się o "nawrócenie Żydów", i nie udawać, że nic nie wiemy na ten temat, że także im należy głosić Ewangelię. Nie można Żydów zostawiać im samym, ponieważ wtedy są bezbronni wobec "zasłony spoczywającej na ich sercach" (2 Kor 3, 15).