Jak informowaliśmy już wcześniej, w diecezji Orange w Kalifornii dzieją się dziwne rzeczy: biskup wyrzuca z diecezji i parafii prawdziwych katolików, nie dając im nawet prawa do obrony, do przedstawienia swoich argumentów, a przy tym wspiera ruchy destrukcyjne w Kościele (patrz: Biskup kalifornijski wyrzuca konserwatywnych księży z diecezji).
Biskup Tod D. Brown D.D. wyrzuca wiernych osłaniając się przypadkiem nieposłuszeństwa wobec biskupa, nie tylko wprowadzając w błąd wiernych, ale i nie precyzując o jaką to karę ma chodzić wobec wydalonych z diecezji (o ekskomunice mowy być nie może, gdyż nie tylko nie ma podstaw merytorycznych – wprost przeciwnie, pod akt schizmy czy herezji wieńczony ekskomuniką podlegałby sam biskup – ale nie padają żadne wymagane formuły, czyżby więc chodziło o bezprawne, nie przewidziane Prawem Kanonicznym działanie biskupa?), lecz, co gorsza, jednocześnie nakłada obowiązek grzesznego zachowania: obowiązek niegodnego zachowania wobec Najświętszego Sakramentu! To właśnie staje się przedmiotem kolejnej obrzydliwości w parafii St. Mary of the Sea w Huntington Beach, gdzie parafianie dowiedzieli się z biuletynu podpisanego przez Administratora ks. Martin Tran, iż w imię posłuszeństwa wierni mają obowiązek przyjąć pozycję stojącą po Agnus Dei.
Ks. M. Tran wyjaśnia w biuletynie datowanym na 19 lutego br, iż:
„Jeśli intencjonalnie przeciwstawiasz się tym obowiązującym normom [jakim to niby ‘obowiązującym normom’? – zob. dalej], a szczególnie poprzez nie przyjęcie pozycji stojącej po „Baranku Boży” i podczasBłogosławieństwa, czy to indywidualnie czy w grupie, zachowujesz się całkowicie źle i jest to sprawą poważną/ciężkim grzechem, bowiem [działanie to] jest intencjonalnym nieposłuszeństwem nie tylko wobec biskupa, ale również wobec Rzymu, i w konsekwencji wobec Boga. Jako administrator, duchowny i nauczyciel [Wiary], przez święcenia i przez urząd [który pełnię], odpowiedzialny za Wasze dusze przed Bogiem, zmuszony jestem to Wam oświadczyć. Czynię to, aby nikt nie mógł później powiedzieć, że ‘nikt mi o tym wcześniej nie mówił’.”
Ksiądz Tran wysuwa argumenty nacięższego kalibru, powołując się: 1. na obowiązujące normy; 2. nieposłuszeństwo wobec biskupa; 3. nieposłuszenstwo wobec Rzymu; 4. wreszcie, nieposłuszeństwo wobec samego Boga.
Niestety, ksiądz M. Tran, wespół z biskupem T. Brown, myli się jednak poważnie, bowiem: 1. to on wprowadza wiernych w błąd, przekręcając obowiązujące przepisy; 2. nakłania do nieposłuszeństwa wobec obowiązujących przepisów; 3. wykorzystuje pozycję i powierzony mu urząd narzucając wiernym swój własny, sprzeczny w normami punkt widzenia; 4. działaniem swoim staje się źródłem skandalu w Kościele; 5. zabraniając należnego respektu do Najświętszego Sakramentu, nakłania do nieposłuszeństwa wobec samego Chrystusa.
Niestety, ksiądz M. Tran, wespół z biskupem T. Brown, myli się jednak poważnie, bowiem: 1. to on wprowadza wiernych w błąd, przekręcając obowiązujące przepisy; 2. nakłania do nieposłuszeństwa wobec obowiązujących przepisów; 3. wykorzystuje pozycję i powierzony mu urząd narzucając wiernym swój własny, sprzeczny w normami punkt widzenia; 4. działaniem swoim staje się źródłem skandalu w Kościele; 5. zabraniając należnego respektu do Najświętszego Sakramentu, nakłania do nieposłuszeństwa wobec samego Chrystusa.
Spór w kościele amerykańskim o to czy klękać podczas Agnus Dei czy nie, trwa od dosyć dawna. Wpierw, w okresie posoborowej kreatywności księży i biskupów, którzy ‘wyzwoleni’ z jarzma tradycji i ‘natchnieni duchem świętym’ dokonywali eksperymentów liturgicznych we wszelkich możliwych pozycjach i konfiguracjach, mieliśmy ‘msze’ w różnych wariantach. Tzw. msze clownów, w których księża przebrani są w stroje komików cyrkowych i wymalowani na twarzach jak clowni, nie były wcale najgorszymi z dostępnych w parafiach. Później ktoś zorientował się, że chyba jednak poszło to wszystko za daleko, więc zaczęto coś reformować. Problem z reformami chcącymi przywrócić jakiś ład w posoborowym Kościele polega jednak na tym, że nawet jeśli wyda się jakieś oświadczenie, to albo będzie ono rozwodnione, mało konkretne i niekoniecznie zgodne z prawdziwą Tradycją Kościoła – co dodatkowo zamiast rozwiązać sytuację, pogłębi ją – albo po prostu nie będzie przestrzegane przez biskupów. Mieliśmy już wielokrotnie przypadki, gdy sami biskupi nie dopuszczali innych biskupów i samych wiernych do wytycznych i informacji otrzymywanych z Watykanu (por. np. przypadek kardynała McCarrick: “Katolicyzm” Johna Kerry, słabość biskupów i GROŹBY ŻYDOWSKIE )
W takim to duchu przyjęty został list Prefekta Kongregacji Kultu i Dyscyplicy Sakramentów, kard. Francis Arinze, wystosowany do kard. Francis George, Przewodniczącego Biskupiego Komitetu do spraw Liturgii (później Przewodniczącego Konferencji Biskupów Amerykańskich), z dnia 5 czerwca 2003 roku (Prot. N. 855/03/L – tekst angielski tutaj), liście mającym ostatecznie wyjaśnić to zagadnienie. Kard. Arinze w Responsum na pytanie czy można zabronić praktyki klęczenia bądź siedzenia wiernego po przyjęciu Komunii, odpowiada:
„[Odpowiedź] negatywna. Oznacza [...] nie regulowanie postawy w taki sposób, aby ci co mają chęć klęczenia bądź siedzenia, nie mieli tej wolności.”
Sprawa interpretacji przepisów zawartych w General Instruction of the Roman Missal, jest więc wyjaśniona. W tej materii Roma Locuta Causa Finita, co powinno być wiążące dla biskupów. Widać, liberalom cokolwiek co pachnie choć trochę tradycją nie jest jednak strawne i robią wszystko, by podminować Kościół i osłabić wiarę w Chrystusa zmuszając wiernych do nieposłuszeństwa wobec obowiązujących przepisów, zasłaniając się właśnie parawanem posłuszeństwa.
Na koniec uwaga ogólna: problemu nie byłoby, gdyby ks. Tran, wraz z jego przełożonymi – i tysiącami innych księży w USA – naprawę wierzyli w obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Nie zmuszano by wiernych do zachowań sprzecznych Wiarą i Tradycją. A spór o to czy siedzieć, stać czy klęczeć przed Chrystusem rozwiązałby się sam, gdyby Kościół wrócił do JEDYNEJ PRAWDZIWEJ MSZY ŚWIĘTEJ i nie bawił się w kolejne reinterpretacje niespójności i wyjaśnianie wzajemnych sprzeczności.
Jest jednak jeszcze jeden morał: posłuszeństwo wobec pasterzy Kościoła nie jest bezgraniczne. I musimy zdać w pełni sobie z tego sprawę. Posłuszeństwo wobec Człowieka, nawet na najwyższej z możliwych pozycji musi ustąpić posłuszeństwu wobec Boga!